źródło |
Sue Monk Kidd zyskała swoją sławę dzięki książce Sekretne życie pszczół, na podstawie której w 2008 roku powstał film. Tym razem amerykańska pisarka powróciła w najnowszej powieści Czarne skrzydła, która stała się już numerem jeden na bestsellerowej liście New York Timesa. Jak autorka poradziła sobie z trudnym tematem niewolnictwa w XIX-wiecznej Ameryce?
Sara Grimke jest córką sędziego Karoliny Południowej i należy do tak zwanej śmietanki towarzyskiej. Nie będzie dla nikogo zdziwieniem, że tak bogatą rodzinę stać na kilku niewolników (choć szczerze mówiąc, państwo Grimke mają jedynie obowiązek wykarmić swoją służbę). Sara jako jedenastolatka powoli wkracza w dorosłe życie, a to wymaga zmian w jej egzystencji. W dniu swoich urodzin otrzymuje dwa prezenty. Pierwszym jest zamieszkanie we własnym pokoju, drugim natomiast jest niewolnica – Hetty. Młoda dziewczyna nie zgadza się z posiadaniem człowieka na własność, ale nie ma większego wyboru, naciski rodziców sprawiają, że Sara w pewnym sensie pogodziła się z tą sytuacją. Dziewczynki jednak wbrew nakazom znajdują wspólny język, zaprzyjaźniają się i zdradzają sobie najskrytsze tajemnice.
Zabierając się za Czarne skrzydła sądziłam, że będzie to właśnie książka o głębokiej przyjaźni między niewolnicą a jej panią. Myliłam się, bo książka ta porusza o wiele więcej tematów i problemów. Spotykamy się tutaj z przeplatającą się narracją dwóch osób, Sary oraz Szelmy (Hetty). Dzięki temu wnikliwie poznałam życie niewolnicy, która marzy o wolności i w drobnych czynach pokazuje swój bunt przeciwko niewolnictwu. Z drugiej strony poznaję Sarę, która nie tylko pragnie wolności dla niewolników, ale również dla kobiet. Zauważmy, że akcja toczy się w czasach, gdy kobiety nie miały zbyt wiele do powodzenia w jakichkolwiek sprawach. Większa część książki nawiązuje do walki o swoje prawa tych dwóch kobiet – później mimo przeplatającej się narracji, bohaterki zaczną się od siebie oddalać, każda skupi się na swojej walce.
Sara i Szelma to bohaterki, które na długo zostaną w mojej pamięci. Dzięki takim kobietom nikt w domu nie ma czarnoskórej służki pracującej za darmo, a my – kobiety, mamy swoje prawa, możemy być prawnikami, urzędnikami, możemy nawet zostać prezydentem! Świat soi przed nami otworem, a wszystko dzięki odwadze tamtych kobiet. Teraz feminizm (którego w gruncie rzeczy nie popieram – jest to dla mnie istna przesada) jest prosty. Tamte kobiety przez to, że odważyły się walczyć, traciły godność w oczach innych ludzi, traciły swój honor, Kościół katolicki odwoływał się do cytatów ze Starego Testamentu, gdzie napisane jest, by kobieta była posłuszna i cicha. Myślę, że warto przeczytać tę książkę, by oddać szacunek osobom, które walczyły o nowy, lepszy świat.
Czarne skrzydła to powieść, która nie jest naszpikowana zwrotami akcji. Na raz ciężko ją przeczytać, niektóre fragmenty trzeba mieć czas przetrawić. Mimo tego nie nudziła mnie. Z przyjemnością poznawałam kulturę i tradycję korzeni stanów południowych Ameryki. Czarne skrzydła są napisane świetnym stylem, dzięki któremu powieść jest czystą przyjemnością. Porusza ona jednak trudne tematy, dlatego przez książkę nie da się przelecieć. Polecam ją osobom, które pragną zobaczyć, jak kiedyś kobiety walczyły o naszą wolność, o nasze prawa, o nasze życie.
Wczoraj zaczęłam tę cudowną powieść z pewnymi obawami. O czasach niewolnictwa wiem niewiele, pamiętam jedynie migawki z "Ptaków ciernistych krzewów" czy "Koloru purpury", tymczasem powieść Kidd jest inna, łatwa w odbiorze, choć nie lekka. Z przyjemnością wieczorem znów wezmę ją do ręki ;)
OdpowiedzUsuń