źródło |
Toksyczny dotyk. Mówi wam to coś? Jeśli nie, to już spieszę z wyjaśnieniami. Mianowicie chodzi o dar, jeśli można go tak nazwać, który pozwala na zabijanie człowieka za pomocą jednego dotyku. Skóra takiej osoby jest toksyczna, przynosi śmierć nie tylko istotom żywym, ale także sprawia, że więdną rośliny. Raczej nikt normalny nie pragnąłby takiej umiejętności. Bo kto chciałby być odizolowanym od świata mordercą?
Tytuł: Dotyk
Autor: Jus Accardo
Wydawnictwo: Dreams
Nastoletnia Deznee jest fanką mocnych wrażeń, a do jej ulubionych zajęć należy wkurzanie swojego ojca. Pewnego wieczoru, wracając z imprezy, spotyka chłopaka, którego ścigają jacyś ludzie. Dziewczyna uznaje to spotkanie za dobry pretekst do przyprowadzenia obcego chłopaka, by znów grać na nerwach swojemu ojcu, nudnemu prawnikowi. Po przybyciu do domu okazuje się, że jej ojciec... zna tego chłopaka. I wychodzi na jaw, że tak naprawdę nie jest prawnikiem, ale zajmuje się ludźmi z nadzwyczajnymi zdolnościami i wykorzystuje ich do własnych celów. A chłopak, którego przyprowadziła córka, jest jednym z nich, w dodatku ma bardzo niebezpieczne zdolności, gdyż jego dotyk zabija. Jednak gdy próbuje unieszkodliwić Deznee, nic się nie dzieje. Dlaczego śmiercionośny dotyk Kale'a na nią nie działa? Jakie jeszcze tajemnice ukrywa człowiek, który podaje się za jej ojca?
Książka od początku kojarzyła mi się z dość znaną trylogią o podobnej tematyce, a mianowicie – Dotykiem Julii. W obu pojawia się motyw śmiercionośnego dotyku i nie byłam za bardzo przekonana, ale postanowiłam dać jej szanse w nadziei na coś nowego, czego nie było jeszcze w serii pani Mafi. Niestety, zawiodłam się. Autorka pożyczyła sobie pomysły i nie postarała się nawet na wiele zmian, gdyż obie książki są do siebie podobne, a niektóre wydarzenia niemal identyczne, między innymi scena ratowania życia.
Ponadto w obu książkach pojawia się postać, która ma śmiercionośny dotyk i tylko jedna osoba jest na niego odporna. Kale był zmuszany do zabijania, Julia także. Takimi ludźmi zajmowała się tajna organizacja (to samo w obu książkach), bohaterowie uciekali od oprawców itp. Można znaleźć jeszcze wiele podobieństw, ale wypisanie ich wszystkich zajęłoby mi zbyt wiele czasu.
Podczas czytania Dotyku miałam wrażenie, jakbym miała styczność z nieudaną kopią innej książki. Bo nie było w niej nic interesującego. I zero oryginalności. Tylko branie cudzych pomysłów za swoje.
Bohaterowie byli płytcy i irytujący. Nie mogłam znieść głównej bohaterki. Jej zachowanie było na poziomie dwunastolatki, chociaż miała nieco więcej. Była po prostu głupia. Zupełnie jakby autorka celowo dokonała takiego zabiegu. Nie rozumiem sposobu myślenia głównej bohaterki. Od początku była mowa, że jest normalną dziewczyną, a tu nagle w połowie książki przypomina sobie, że ma nadzwyczajne zdolności, tylko je przed wszystkimi ukrywa. Co to ma być? W końcu jest normalna czy nie?
Język, którym posłużyła się autorka, jest bardzo prosty, ale momentami męczący. Ciągle używa ona slangu młodzieżowego. Rozumiem, że chciała wczuć się w nastoletniego bohatera, ale to była lekka przesada. Ja też często używam takiego języka, ale w książce nie za bardzo to pasuje. Pojawiały się także wulgaryzmy. Nie pochwalam takich zwrotów w literaturze, więc autorka ma ode mnie kolejnego minusa. Akcja była do przewidzenia. Miałam nadzieję na jakiś nagły zwrot akcji, ale nawet tego zabrakło. Oklepany już motyw typu dobro pokonuje zło i cieszcie się wszyscy, był happy end!.
Wątek romantyczny to tragedia. Bohaterowie spotkali się w jeden dzień i już niedługo po tym ze sobą chodzili. Zdecydowanie zbyt szybko. Nie mieli nawet czasu, by dobrze się poznać. Wielka miłość po jednym dniu. To niemożliwe i bardzo sztuczne. Miałam ochotę wywalić tę książkę przez okno, by już na nią nie patrzeć, ale przemogłam się i doczytałam do końca. Tylko dlatego, że chciałam się dowiedzieć, ile jeszcze autorka skopiowała z innych powieści.
Podsumowując to wszystko, Dotyk to książka zupełnie nie warta uwagi. Jus Accardo wykorzystała pomysły innej autorki i tylko trochę je pozmieniała. Ale to nic nie dało, bo książka jest napisana beznadziejnie. Może bym się nie domyśliła, gdyby nie bardzo podobne sytuacje. Zero oryginalności. Nie rozumiem, jak można tak "pożyczać" sobie cudze pomysły, by na tym zarobić. Książki nie polecam nikomu. Jest przewidywalna i nie porusza żadnych konkretnych tematów. To po prostu opowieść o głupiej i nierozsądnej nastolatce, której jakoś wszystko się udaje. Nie warto tracić na nią czasu.
Niektóre książki maja to w sobie, że pomimo prostego języka męczą. Mimo wszystko książkę od dawna mam w planie przeczytać :)
OdpowiedzUsuńMiałam w planach tę książkę, ale jakoś mi przeszło :)
OdpowiedzUsuńBardzo fana, wyróżniająca się pośród młodzieżówek seria, którą z pewnością warto polecać. ;)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że ta książka powstała wcześniej niż cykl o Julii, moim zdaniem taka zła nie była, bardziej raziła mnie korekta i bardzo liczne literówki.
OdpowiedzUsuń