źródło |
Jakiś czas temu opisałam swoją historię miłości do książek. Jest ona ściśle związana z moją wielką pasją, jaką jest pisanie. Trudno jest mi jednoznacznie ustalić, jak to się zaczęło, ale postaram się, by ta opowieść była wierna prawdzie.
Od dziecka miałam bujną wyobraźnię. Przysparzała mi ona bardzo wielu kłopotów, zwłaszcza jeśli chodzi o kontakty z rówieśnikami. Lubiłam wyobrażać sobie, że jestem kimś innym, że mam jakieś magiczne moce, jak wróżki czy elfy. Moi rówieśnicy nie akceptowali tego, uważali mnie za dziwadło bez uczuć, istniejące po to, by mu dokuczać. Im złośliwsze były ich komentarze, tym częściej uciekałam do świata marzeń. Czasem bywało bardzo ciężko, ale wyobraźnia zawsze mnie ratowała, ukrywała głęboko w swych ramionach.
Kiedy zgłosiłam się do konkursu humanistycznego, zaczęłam chodzić na koło polonistyczne. Nie przez cały czas, ale czasem, przed samym MKH. Nie pamiętam już, czy było to w piątej czy szóstej klasie...
Na jednym ze spotkań polonistka powiedziała mi, że kiedy byłam mała, widywała mnie często spacerującą po górnym holu i mówiącą do siebie. Już wtedy wiedziała, że mam bogatą wyobraźnię i "coś ze mnie będzie". Byłam w szoku – nie pamiętałam sytuacji, w których mówiłabym do siebie. W dodatku w szkole!?
Będąc małą dziewczynką, napisałam dla mamy wiersz, prosty, dziecięcy. Potem chyba w czwartej klasie utworzyłam dwa inne, zanotowane na lekcji języka polskiego, na polecenie nauczycielki. Były obecne i nieświadome swej roli w czymś naprawdę ważnym.
Nie jestem w stanie stwierdzić dokładnie, kiedy zaczęłam pisać prozę. Chyba po konkursie w piątej klasie. W każdy czwartek mieliśmy tzw. ćwiczenia redakcyjne. Zgłębiałam tajniki sztuki pisania. Z początku niechętnie, potem z coraz większym zainteresowaniem, wreszcie z radością oczekiwałam na tematy kolejnych długich form wypowiedzi. Uwielbiałam opowiadania, a najbardziej dialogi. Umieszczałam je nawet w listach, które były drugą w kolejności moją ulubioną formą wypowiedzi.
Kiedy już bardzo "wkręciłam się" w pisanie i uznałam, że idzie mi całkiem dobrze, postanowiłam napisać książkę. Miałam kilka pomysłów, połączyłam je w całość... Po około dwudziestu rozdziałach porzuciłam ją, stwierdziłam, że jest dziecinna. Poza tym i ona przysparzała mi problemów. Rówieśnicy nie akceptowali tego, że byłam inna, dokuczali mi z powodu mojej pasji.
W szóstej klasie miałam problemy. Ogarnięta smutkiem zaczęłam pisać opowiadania. Miały być fantastyczne, jednak wyszły romantyczne. Jedno z nich, które uważam za najlepsze ze wszystkich, oparte na faktach, odzwierciedlało stan mego serca. Żale przelewałam na papier. Pomogło mi to przetrwać ciężkie chwile.
Na początku gimnazjum nastąpiła przerwa w tworzeniu. Dopiero, gdy polonistka powiedziała nam o konkursie Pod Skrzydłami Anioła, zaczęłam pisać. Z lękiem i niechęcią stworzyłam kilka wierszy, bo do poezji nastawiona byłam sceptycznie. Rozpędziłam się, w bardzo krótkim czasie powstało ich prawie trzydzieści.
Piszę wiersze przez cały czas, w zależności od tego, kiedy przyjdzie wena. Na rowerze, w trakcie lekcji, podczas gry na na instrumentach. Ludzie nadal czasem mi dokuczają z powodu tego, kim jestem i czym się zajmuję. Opowiadania... Cóż, wydaje mi się, że tworzę je zbyt rzadko. Nie mam do nich serca. Tak czy inaczej, pisanie to moja pasja, inna niż wszystkie i chyba najważniejsza. Pomaga mi się odprężyć, zrozumieć świat, wyładować emocje. Myślę, że każdy, kto pisze lub czyta, potrafi to zrozumieć. Sztuka - choćby najgorsza i amatorska (jak moja) to coś pięknego, bo jest obrazem duszy. Ukazuje świat wewnątrz każdego człowieka.
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.