źródło |
Pisanie to rodzaj autyzmu, ale dobrowolnego. Pisarz jest przeważnie sam. Pracuje sam, rozmawia ze sobą. Jest wciąż w pracy, bo w każdej chwili może pojawić się jakiś pomysł, coś może go zainspirować.
Katarzyna Enerlich
Ten, kto myśli, że może i potrafi, może i potrafi, a ten, kto myśli, że nie może i nie potrafi,nie może i nie potrafi.
Pablo Picasso
Tytuł: Pod słońcem prowincji. Zapiski z prostego życia
Autor: Katarzyna Enerlich
Wydawnictwo: MG
"Prowincjonalna pisarka" – czy nie brzmi to obraźliwie? Katarzyna Enerlich po raz kolejny przekonuje nas, że nie! W książce Pod słońcem prowincji zaprasza nas do swojego bardzo osobistego świata, do swojej prowincji.
Mimo że pozycja opisywana jest jako tom 8 cyklu Prowincja pełna…, z samą serią jest powiązana dość luźno. Nie są to dalsze losy bohaterów, ale osobiste przemyślenia autorki. Znajdziemy w niej wiele refleksji o zdrowiu, urodzie, uprawianiu roślin i o życiu w ogóle, nie tylko na prowincji. Poszczególne przemyślenia przeplatane są licznymi historiami. Dowiadujemy się wiele o otoczeniu autorki. Opowieści, które snuje, dotyczą historii ludzi i okolicznych miejsc. Są niczym wspomnienia z minionej epoki, kiedy wieczorami nie oglądało się telewizji, nie grało na komputerze, a przy świetle świec po prostu słuchało. Wszystko to z kolei podzielone zostało na cztery części, zgodnie z porami roku.
Całość wzbogacona została licznymi przepisami: czy to na zdrowe wegańskie dania, czy na domowe kosmetyki. Jest jednak pewne utrudnienie – pani Katarzyna gotuje jak prawdziwa kucharka, czyli "na oko". Nie mamy więc podanych proporcji, czasu gotowania czy innych technicznych parametrów.
Co jakiś czas pojawiają się też zdjęcia. Część z nich jest autorstwa pani Katarzyny, inne zaś pochodzą od jej czytelników. Cała książka jest pewnego rodzaju flirtem z odbiorcą. Wiele w niej cytatów z podesłanych listów i opisów spotkań autorskich. Autorka opowiada o tym z wielką sympatią, jakby w podziękowaniu za pozytywne emocje, których sama doświadcza.
Pod słońcem prowincji to pozycja bardzo specyficzna – ni to poradnik, ni to książka, ni to autobiografia. Nie ma jednej, spójnej linii fabularnej. Całość stanowią luźno zebrane historie. Jest to z jednej strony ciekawy pomysł, z drugiej jednak czytelnikowi trudniej utrzymać uwagę. Miałam wrażenie, że książka służy przede wszystkim do tego, żeby inspirować, tworzyć klimat. Nie czyta się jej raz, od deski do deski, ale powoli, delektując się każdą stroną. Gdy już po kilku kartkach moja uwaga gdzieś ulatywała, nie przejmowałam się tym. Odchylałam głowę do tyłu, patrzyłam na niebo i myślałam. Bo o to chodzi. By nie tylko przelać na papier swoje refleksje, ale też skłonić do samodzielnej pracy. Właśnie dlatego podczas czytania dobrze mieć po ręką samoprzylepne karteczki, jeden kolor na przepisy, drugi na inspirujące myśli.
Wspomniałam, że książka luźno związana jest z cyklem Prowincja pełna… Miłośnicy serii znajdą w niej wiele ciekawostek. Dowiedzą się między innymi, czym inspirowała się autorka, tworząc w powieści swoją urokliwą miejscowość. Jeśli polubiliście główną bohaterkę serii za jej charakter, również czytanie przemyśleń pani Katarzyny powinno sprawić wam nie lada przyjemność. Czasem miałam wrażenie, że i autorka, i bohaterka są kropla w kroplę takie same. Podobny sposób myślenia, wewnętrzny spokój i pozytywny prowincjonalizm. Na każdą porę roku, na każdą pogodę, na chandrę i na uśmiech. Pod słońcem prowincji to książka, którą zawsze smakuje się dobrze.
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.