źródło |
Jak to się zaczęło? Jak zaledwie zwykły szkic, nad którym George Lucas przelał więcej krwi niż jakikolwiek reżyser, stał się filmem? Ile wysiłku, stresu i niebezpieczeństw musiał znieść, aby ukończyć dzieło swojego życia? Te i wiele innych pytań przychodzą nam do głowy, gdy bierzemy do ręki ów książkę.
Tytuł: Gwiezdne wojny. Jak podbiły wszechświat?
Powiem szczerze i bez ogródek: dla każdego fana to jest multum nowych (zapewne też znanych) informacji, nie tylko o samym uniwersum, ale i procesie jego powstawania. Najlepsze, że zostałam oczarowana już na samym wstępie, gdzie dowiedziałam się jak Gwiezdne wojny pomogły przetrwać powoli wymierającemu językowi, który nie raz uratował USA w trakcie II wojny światowej. Trudno uwierzyć? Ale to najszczersza prawda! Zazwyczaj nie czytamy występów, bo są nudne i niewiele pomagają zrozumieć treść książki, a tu powoduje takie zaskoczenie! Skoro czytamy dopiero pierwsze strony, a już jest ciekawie, to co może się dziać na kolejnych pięciuset? Oj może!
Tytuł: Gwiezdne wojny. Jak podbiły wszechświat?
Autor: Chris Taylor
Wydawnictwo: Znak Horyzont
Wydawnictwo: Znak Horyzont
Powiem szczerze i bez ogródek: dla każdego fana to jest multum nowych (zapewne też znanych) informacji, nie tylko o samym uniwersum, ale i procesie jego powstawania. Najlepsze, że zostałam oczarowana już na samym wstępie, gdzie dowiedziałam się jak Gwiezdne wojny pomogły przetrwać powoli wymierającemu językowi, który nie raz uratował USA w trakcie II wojny światowej. Trudno uwierzyć? Ale to najszczersza prawda! Zazwyczaj nie czytamy występów, bo są nudne i niewiele pomagają zrozumieć treść książki, a tu powoduje takie zaskoczenie! Skoro czytamy dopiero pierwsze strony, a już jest ciekawie, to co może się dziać na kolejnych pięciuset? Oj może!
Cały czas miałam wrażenie, że czytam jeden obszerny artykuł podzielony na kilkadziesiąt części. Każda zawierała nowinki, o których niewielu prawdopodobnie słyszało. Zresztą, Taylor stworzył jeden wielki zbiór informacji o uniwersum Gwiezdnych wojen, który chciałby posiadać każdy prawdziwy fan serii. Na przykład kiedy dotarłam do pierwszych dwóch scenariuszy Gwiezdne wojny: Ostatnia nadzieja pękałam ze śmiechu. Spoilerować nie będę, ale to, co było pierwowzorem, po prostu wywoływało uśmiech na twarzy. Co to miało być? Dlaczego, skąd takie pomysły? George, coś ty wykombinował w tej swojej głowie? Oj działo się, działo, a to dopiero część IV, a gdzie pozostałe scenariusze?
Jak wiele osób miało swój wkład w powstanie tak wspaniałej serii jaką są Gwiezdne wojny? Lista jest naprawdę długa. Oczywiście jedni w mniejszym, drudzy w większym stopniu przyczynili się do sławy filmów i całej otoczki, gdy studiuje się tę listę, ma się wrażenie, że jest kilku kluczowych osobników. Wymieniać nie będę, lecz napomknę, iż gdyby nie wielkie zawzięcie pewnej osoby, długo musielibyśmy czekać na figurki i przeróżne zabawki, ubrania i inne gadżety związane z Gwiezdnymi wojnami. Wystarczy spojrzeć na scenariusze. Tyle krwi to Lucas nigdy nie przelał na kartkę, jak właśnie nad skryptami. Pisanie to jego pięta Achillesowa, a tu takie zdumienie! Dał radę, wytrwał, a rysowani kosmiczni wojownicy rzeczywiście powstali i wylądowali na ekranach kin.
Lektura jest naprawdę długa. Przerażająco długa, ale czytało się naprawdę szybko. Niektóre nazwy powodowały, że mózg się lasował, pomysły aż wciągały z ust wielkie "Ooo", a sposoby dotarcia do końca z filmem do kin zdumiewały pomysłowością. Muszę przyznać, że osoby które nie oglądały filmów nie mają co tutaj szukać. Najzwyczajniej niewiele zrozumieją, a tłumaczenie czemu seria jest tak świetna nie zdają egzaminu. Tu jest potrzebny czytelnik, który wie co z czym się je, a nie odwrotnie. Laicy mogą sobie darować książkę, bo i tak niewiele ona wzniesie poza nazwami, tytułami, śmiesznymi historyjkami i innymi mini wiadomościami jak Uniwersum powstało. Natomiast dla fanów to nie lada gratka! Tam znajdzie się rzeczy, o których możliwe że gdzieś się słyszało. Sama jako osoba przepadająca z Gwiezdnymi Wojnami byłam zachwycona każdą stroną. Lektura dała mi wiele radości, bo mogłam odkryć ten świat na nowo, od podszewki reżysera. Nie raz, ani nie dwa śmiałam się na cały głos czytając jakie to wymysły wychodziły z wyobraźni George'a Lucasa. Czasami były wręcz absurdalne! I pomyśleć, iż to wszystko składało się na szczęść całkiem niezłych filmów. W samej książce nie znalazłam aspektów, które byłyby do poprawki. Raczej nic mnie nie nudziło, ale napajało nową wiedzą. Dlatego dla fanów jest to wielkie kompendium wiedzy. Jestem szczęściarą, że mogłam przeczytać ów książkę!
Lektura jest naprawdę długa. Przerażająco długa, ale czytało się naprawdę szybko. Niektóre nazwy powodowały, że mózg się lasował, pomysły aż wciągały z ust wielkie "Ooo", a sposoby dotarcia do końca z filmem do kin zdumiewały pomysłowością. Muszę przyznać, że osoby które nie oglądały filmów nie mają co tutaj szukać. Najzwyczajniej niewiele zrozumieją, a tłumaczenie czemu seria jest tak świetna nie zdają egzaminu. Tu jest potrzebny czytelnik, który wie co z czym się je, a nie odwrotnie. Laicy mogą sobie darować książkę, bo i tak niewiele ona wzniesie poza nazwami, tytułami, śmiesznymi historyjkami i innymi mini wiadomościami jak Uniwersum powstało. Natomiast dla fanów to nie lada gratka! Tam znajdzie się rzeczy, o których możliwe że gdzieś się słyszało. Sama jako osoba przepadająca z Gwiezdnymi Wojnami byłam zachwycona każdą stroną. Lektura dała mi wiele radości, bo mogłam odkryć ten świat na nowo, od podszewki reżysera. Nie raz, ani nie dwa śmiałam się na cały głos czytając jakie to wymysły wychodziły z wyobraźni George'a Lucasa. Czasami były wręcz absurdalne! I pomyśleć, iż to wszystko składało się na szczęść całkiem niezłych filmów. W samej książce nie znalazłam aspektów, które byłyby do poprawki. Raczej nic mnie nie nudziło, ale napajało nową wiedzą. Dlatego dla fanów jest to wielkie kompendium wiedzy. Jestem szczęściarą, że mogłam przeczytać ów książkę!
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.