zdjęcie autorki |
Osób, które czytają, jest sporo i wciąż ich przybywa albo ubywa – w zależności od pory roku. Możemy więc powiedzieć, że mamy czytelników sezonowych, pewnie i okazjonalnych, ale także stałych. Mówiąc potocznie – istnieje taki twór jak mól książkowy. Tylko kim lub czym on jest, a także jak nim zostać? To już jest problematyczne. Mnie osobiście wydaje się, że trochę takim molem jestem, ale tak naprawdę nie do końca wiem, co to znaczy. Postanowiłam więc się nad tym zastanowić. Może mi pomożecie?
Według Wikipedii pojęcie mola książkowego ma dwa znaczenia:
1) to potoczne określenie owadów chroniących się lub żerujących w starych książkach i innych skupieniach starego papieru, niszczących papier lub materiały wchodzące w skład oprawy, odżywiających się resztkami organicznymi zgromadzonymi w kurzu lub odżywiających się grzybami rozwijającymi się na zawilgoconym papierze.
Czekaj... chwila... To znaczy, że jest robakiem?! Nie, ta definicja zdecydowanie mi nie pasuje...
2) potocznie określa się tak także człowieka, który każdy wolny czas lubi spędzać na czytaniu książek.
OK, to tłumaczenie odpowiada mi już trochę bardziej. Idąc tym tropem – znalazłam jeszcze coś takiego: osoba, która lubi czytać książki i wiele czasu na to poświęca (WSJP).
Jednak (powiedzmy sobie szczerze!) są to pojęcia zupełnie nieostre! Jak bowiem mam to rozumieć? Molem książkowym ma być osoba, ale jaka? Pełnoletnia czy niepełnoletnia? Jej zadaniem ma być poświęcanie każdego czasu wolnego na czytanie, ale jak nie poświęca każdej wolnej chwili, to już molem nie jest? A jeśli czyta zawodowo, a więc nie w wolnej chwili? Tak samo nie wiadomo, jak rozumieć pojęcie 'wiele czasu'. Nie wiem bowiem, czy 2 godziny dziennie to dużo czy mało. A może bycie molem to praca na cały etat? No i czy przez pojęcie książki mogę również rozumieć e-book i audiobook? Przecież e-book to jeszcze czytam, ale audiobook już słucham. Czy to mnie uprawnia do bycia molem książkowym?
zdjęcie autorki |
Powiedzmy, że definicja oficjalna jest bardzo uboga. Szukajmy więc dalej. Według stereotypu molem książkowym jest osoba, która potrafi czytać, wiek nie odgrywa tutaj większej roli. Musi mieć okulary! Najlepiej kujonki. Zawsze ma ze sobą książkę. Jest częstym bywalcem biblioteki. Na zakupy chodzi tylko do księgarni. W domu ma stosy książek. Zawsze trafionym prezentem będzie książka. Ciągle czyta. Trzyma się z tyłu w towarzystwie. Jest odludkiem i nie potrafi nawiązać bliższych relacji z drugą osobą. Zawsze jest najmądrzejsza. Odpowie nam na każde pytanie. Nie ma kondycji. Nie uprawia żadnych sportów, prócz dźwigania książek. Jej wygląd pozostawia wiele do życzenia. Zamiast pamiętać o włożeniu czystej koszuli, woli sprawdzić, czy spakowała ulubioną książkę. Ma mało ubrań i wszystkie zniszczone, bo woli kupować książki. Nie wie, co jest aktualnie modne, ponieważ jedynym sklepem, który odwiedza, jest księgarnia. Mole potrafią łączyć się w większe grupy, które prowadzą dyskusje na temat książek.
Niech pomyślę. Nie jestem pewna, czy przedstawiłam kujona czy mola książkowego, albo czy w ogóle ten stereotyp ma coś wspólnego z gatunkiem ludzkim! Skoro jestem molem, to jestem też kosmitą? Chyba trzeba będzie stworzyć nową, własną definicję mola książkowego!
Myślę, że nikt nie ma żadnych obiekcji co do tego, że molem jest przedstawiciel gatunku ludzkiego. Wiek jest nieistotny. Ważne, żeby potrafił czytać, ale czy na pewno? Myślę, że takim małym molikiem mogłoby być dziecko, któremu rodzic każdego wieczoru czyta pięknie ilustrowaną bajeczkę. To w końcu forma audiobooka. Reasumując – molem książkowym jest po prostu człowiek. Ale jaki?
zdjęcie autorki |
Chyba wszyscy są zgodni co do tego, że mól książkowy musi czytać. Tylko ile i co powinniśmy czytać, żeby zostać takim molem? Czy przeczytanie 4 książek w miesiącu oznacza już, że jestem molem? A może granicę stanowi 6 książek? Mole powinny czytać tylko beletrystykę, a może jeszcze coś z nauk prawnych albo medycyny? Problem chyba nie do rozstrzygnięcia. Dla jednych przeczytanie 5 książek w miesiącu nie będzie niczym szczególnym, bo są w stanie przeczytać ich 10. Jednak dla wielu 3 książki to już będzie sukces z tego względu, że czytają w "każdej" wolnej chwili.
Zastanawia mnie jeszcze, czy mól książkowy jest stworzeniem samotnie żyjącym czy stadnym. W końcu książki zazwyczaj czytamy w samotności. Bądźmy szczerzy – tak jest najwygodniej! Ileż można wytrzymać z kimś siedzącym za tobą i zaglądającym do twojej ukochanej książki? Jednak nie da się nie zauważyć, że coraz więcej moli książkowych jest w internecie. Jesteśmy na forach dyskusyjnych, na portalach czytelniczych i na własnych blogach, a wszędzie rozmawiamy o książkach! To chyba czyni nas trochę stworzeniami stadnymi. Ciężko bowiem z samym sobą dyskutować o książkach, prawda?
zdjęcie autorki |
Skoro już o blogach i portalach mowa, to warto wspomnieć o recenzjach. Pisze je bardzo wielu moli książkowych. Niektórzy z nich otrzymują egzemplarze recenzenckie (od pewnego czasu także ja) i w zamian za taką książkę zobowiązani są napisać recenzję i już pozycja należy do nich. Wielu z nich dostępuje również zaszczytu przeczytania książki przed jej premierą, a ich pochlebne opinie zamieszczane są na okładkach. Nie robi tego jednak każdy mól książkowy, co rodzi pewne trudności. Czy mamy uznać takiego mola za wyższego stanem? A może to już jakaś odmiana albo nowy gatunek? Taki mól książkowy-profesjonalista, który nie tylko czyta i dzieli się swoimi opiniami, ale także ma grono własnych czytelników, a nawet ktoś jest w stanie za jego zdanie podarować mu książkę.
Normalny molik książkowy ma swoją malutką biblioteczkę, zawsze ma przy sobie książkę i czasem także ukochaną zakładkę. Co jednak powinien mieć mól książkowy-profesjonalista? Czy sama książka wystarczy? A może jeszcze notes na cytaty i laptop z dostępem do internetu?
Pozwolę sobie skończyć mój przydługi monolog w tym miejscu. Po prostu zapytam was: co wy o tym sądzicie? Uważacie się za mola książkowego, a jeśli tak, to dlaczego? Co was cechuje? Bez czego nie potraficie się obejść?
Na mnie koleżanka mówi "mól książkowy" no tak, potrafię się uzależnić od jakiejś książki i nie tylko w wolnym czasie je czytam. Ja potrafię sama z sobą dyskutować o książkach, czasem, może się podzielę opiniami. Jestem molem książkowym - tak podsumowując
OdpowiedzUsuńOdbicie lustra…
Wow! Odwaliłaś kawał naprawdę genialnej roboty! Bardzo podoba mi się to co i w jaki sposób napisałaś. Artukuł kapitalny. Może tafić nawet do gazety :)
OdpowiedzUsuńCzytając to co napisałaś w pewnych moementach tak jakbym widziałam siebie.
10 książek miesięcznie? Nie wytrzymałbym z głodu. 1 dziennie to norma!
OdpowiedzUsuń