źródło |
Czy istnieje życie po śmierci? Czy możemy w jakiś sposób kontaktować się z osobami, których byt ziemski przeminął? Na te pytania próbowali odpowiedzieć już starożytni filozofowie, zgłębiając w ten sposób tajniki ludzkiej egzystencji i odkrywając tajemniczy zasięg świata. Badania trwały (a właściwie nadal trwają) w nieskończoność, a odpowiedzi nadal brak. Czy kiedykolwiek ją otrzymamy – oto jest pytanie. Niektórzy negują naukę Kościoła, twierdząc, że żadna magia nie ma prawa istnienia. Mimo to wciąż gromadzi on rzesze wiernych, którzy zagłębiają się w przekaz i dociekają prawdy. Wierzymy, bo w coś trzeba wierzyć. A czy zastanawialiśmy się kiedyś, skąd biorą się różnorodne znaki, które otrzymujemy? Czy to tylko nasze przywidzenia, czy jednak sygnały, które wysyłają nam dusze zmarłych, wciąż trwające przy nas i chroniące nas przed złem świata.
źródło |
James Twyman jest autorem m.in. Sekretu kodu Mojżesza; nazywany Trubadurem Pokoju, organizuje spotkania modlitewne, które gromadzą wielomilionową publiczność. Współpracował przy przygotowywaniu filmów, m.in. Indygo, założył też własną organizację The Seminary of Spiritual Peacemaking.
Linda i James tworzyli szczęśliwy związek do momentu, w którym chęć zawojowania świata nie zrujnowała planów związanych z wymarzoną przyszłością. Pewnego listopadowego dnia dwóch mężczyzn włamuje się do mieszkania kobiety i morduje ją. Gdy James Twyman dowiaduje się o brutalnej śmierci byłej żony, załamuje się. Działania policji nie posuwają się do przodu, a James jest wiedziony serią tajemniczych wizji. Postanawia powrócić nad przepaść, do miejsca, w którym prawie 4 lata temu prawie zginął. Będąc tam, otrzymuje lekcję, której przesłania nie zapomni do końca życia...
Na początku pragnę wspomnieć o stylu, w którym utrzymana jest powieść. Recenzentką jestem nie od dziś, na swojej drodze spotkałam już wiele powieści autobiograficznych, biografii, kryminałów, thrillerów czy prostych, lekkich historyjek na jeden wieczór, i śmiem twierdzić, że każdy gatunek ma w sobie coś, co wyróżnia go na tle innych. Styl jest jednym z aspektów, na podstawie którego dany gatunek kwalifikujemy, szufladkujemy na zasadzie fajne i niefajne. Czego i w jakim stopniu wymagamy? Zdecydowanie zbyt wiele. Zrozumiałe jest, że ilu ludzi, tyle opinii. Jedna powieść może być recenzowana na różne sposoby. Styl również podlega wielu dyskusjom – jedni uważają, że książka musi się wybijać ponad przeciętność, inni traktują ją jak swego rodzaju autoprezentację. Tak jest w przypadku Między niebem a ziemią. Gros osób krytykuje tę powieść jak tylko się da. Za co? Za to, że styl autora jest nieadekwatny do przesłania. Dlaczego? Bo jest niesamowicie prosty i lekki. Zamiast krytykować, warto by się zastanowić, co autor chciał nam przez to powiedzieć. Czy chciał dać wyraz własnej artystycznej inteligencji, czy czegoś nas nauczyć, dać jakąś radę, przekazać nam ważną treść.
Między niebem a ziemią śmiało można nazwać pamiętnikiem. Autor świadomie spowiada się ze swojego życia. Trudno powiedzieć, czy pisząc tę książkę, chciał się zrehabilitować, czy przelać na papier bolesne wspomnienia i doświadczenia, podzielić się nimi z czytelnikami, z prostymi zjadaczami chleba, zwykłymi ludźmi egzystującymi na tym świecie i pokonującymi przeciwności losu.
Obraz nieba i ziemi został tutaj przedstawiony bardzo dogłębnie. Zbawieni ścierają się z grzesznikami, kreując świat na zasadzie kontrastu. Autor prezentuje go z różnych perspektyw, a te zdecydowanie różnią się od siebie, choć pozornie wydaje się, że są niemal identyczne. Łączy je jedno: nauka. Ludzie spotykający się w starej stodole, w której codziennie wszystko nabiera zupełnie innych barw niż wcześniej, mają wynieść z tych spotkań pewną lekcję, która pozwoli im lepiej zrozumieć błędy, które popełnili, własne życie czy przyczyny, jakie nim rządzą.
Miłość nigdy się nie kończy – wzrasta w nas i trwa wiecznie.
Przejdźmy do ukazania miłości w powieści. Nie jest to uczucie przejściowe (przynajmniej w przypadku Twymana), w którym ekscytacja mija szybko, a jej miejsce zajmuje wszechogarniająca monotonia i szara rzeczywistość. MIŁOŚĆ, moi drodzy, jest tu ukazana jako całe ŻYCIE (śmierć to również życie). Linda i James wspominają najważniejsze momenty ze wspólnej egzystencji – jedne ekscytujące i wspaniałe, inne bolesne, ale wspólne. Powrót do przeszłości pozwala im spojrzeć na to, co było, z perspektywy teraźniejszości i ocenić poszczególne fakty obiektywnie. Czas leczy rany – mówią. I tak się dzieje również w przypadku Jamesa Twymana... Tylko że... do miłości trzeba dwojga.
Momentem kulminacyjnym powieści jest tragiczna śmierć Lindy w wyniku morderstwa. To wydarzenie zbliża tych dwoje do siebie na nowo i daje im szansę na naprawienie błędów popełnionych wcześniej. Zachowanie byłych małżonków można by porównać ze stwierdzeniem mądry Polak po szkodzie, a słowo Polak wymieniać zgodnie z przynależnością do konkretnej narodowości. Pozwoliłam sobie na sarkazm, choć doskonale zdaję sobie sprawę z powagi sytuacji. Uniesienie się honorem i irracjonalne spojrzenie na rzeczywistość i miłość zniszczyły związek, którego potęga była wręcz niepodważalna i który wydawał się spełnieniem najskrytszych ludzkich marzeń i wyobrażeń o przyszłości...
Doprawdy nie wiem, jak podsumować tę powieść. Podobała mi się? Można powiedzieć, że tak, ale w tym wypadku bardziej skupiłam się na jej przesłaniu aniżeli na samej formie. Zwykle takie książki działają na mnie kojąco, są miodem na serce, bo przynoszą ważną treść, coś, co należy zrozumieć, bo bez tej wiedzy życie wydaje się bezsensowne i monotonne. Między niebem a ziemią polecam osobom, które uwielbiają dreszczyk emocji przemykający przez nasze plecy oraz odrobinę magii unoszącą się nad nimi i tworzącą niezwykłą atmosferę tajemniczości.
Pamiętajcie, kochani: wybaczajcie ludziom nawet największe błędy. Każdy zasługuje na drugą, trzecią, czwartą, dziesiątą szansę... jeśli tylko czuje, że chce się zmienić i może ją maksymalnie docenić.
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.