źródło |
Dziś przeczytacie o książce, która choć dopiero wydana, wzbudza wielkie kontrowersje. A tymczasem debiut autora jest nie tylko specyficzny, ale też niezwykle inspirujący. Ostrzegam: to książka dla czytelników o mocnej psychice, bez wątpienia pełnoletnich, ale też dojrzałych. Przy czym, pisząc o dojrzałości, nie mam na myśli radosnego faktu posiadania dowodu osobistego, ale raczej dojrzałość życiową i ustabilizowany światopogląd.
Czytelniku, sięgając po tę książkę, znajdziesz się na krawędzi dobrego smaku, perwersji, etyki i tolerancji. Jesteś na to gotowy?
Na krawędzi to historia Damiana, który jako ofiara losu i być może złych decyzji życiowych trafia w sam środek irlandzkiego boomu budowlanego. Zostaje taksówkarzem i choć jego praca wydaje się sielanką, dla niego staje się piekłem na Ziemi. Damian walczy z demonami przeszłości: alkoholizmem, seksualnymi perwersjami, błędami, których kiedyś się dopuścił. Smutna egzystencja prowadzi go niemal do obłędu i stawia na krawędzi życia i śmierci. Czy mężczyzna znajdzie ratunek?
Bardzo lubię niejednoznaczne książki, wymykające się tradycyjnym klasyfikacjom. Słowa perwersja czy psychiczne opętanie działają na mnie jak magnes, a burza medialna jest gwarancją ciekawej lektury. Lubię testować własną odporność i otwartość umysłu, ale szczerze mówiąc, na taką dawkę specyficznej treści nie byłam przygotowana. Autor zapewnił mi huśtawkę emocjonalną, której długo nie zapomnę.
Krzysztof Numpsa stworzył bohatera niejednoznacznego i budzącego skrajne odczucia. Damian to pełen niechęci i nienawiści do świata alkoholik, który zapomniał, że kiedyś miał marzenia. Nienawidzi studentów, którzy mając bogatych rodziców, podróżują taksówkami z imprezy na imprezę, bo bez mrugnięcia okiem ich na to stać. Nie znosi ginekologów, którzy spokojnie zasypiają w ramionach żon po wyskrobaniu kilku ciąż. Nienawidzi pytań klientów taksówki o Polskę – bo musi udawać miłego Polaczka, który wielbi Irlandię za to, że ta pozwala mu zarabiać na chleb. W swojej pracy na co dzień obserwuje obłudę i nieszczerość Irlandczyków, co przejawia się w zwyczajnych życiowych sytuacjach, chociażby w sporcie. Z jednej strony Irlandczycy nienawidzą Angoli za wszelkie krzywdy polityczne, ale namiętnie kibicują angielskim klubom piłkarskim, przez co nasz bohater nieraz gorączkował się, tłumacząc takiemu irlandzkiemu fanowi angielskiego klubu, że dla nas, Polaków, dobry Rusek to martwy Rusek i nigdy nie będzie inaczej [...].
Taksówkarz jest doskonałym obserwatorem, jednak inni ludzie irytują go tak bardzo, że wizualizuje sobie w głowie morderstwa czy perwersyjne zabawy mające na celu ukaranie ich za wszelkie zło. Poza tym Damian miewa ciekawe przemyślenia: o istocie wiary i Kościoła (moje ulubione), o Hitlerze (myśli o nim w kontekście biblijnej kary, swoistego Bicza Bożego na chciwych i zawistnych ludzi), o nowym porządku świata. Przyznam szczerze, że monologi wewnętrzne bohatera niejednokrotnie skłaniały mnie do przemyśleń i co gorsza, czasem zgadzałam się z Damianem, a jednocześnie myśl ta napawała mnie przerażeniem.
[...] gdyby Jezus z grobu nie zmartwychwstał, to by się w nim codziennie przewracał, widząc, co wy, pederaści, pedofile, pazerne bydlaki zrobiliście z jego Kościołem – nie owijał w bawełnę zrozpaczony Damian. – Tylko kasa się dla was liczy, władza i kariera, dzięki której możecie realizować swoje pragnienia – wyrzucał z siebie urazę, jaką od dawna do Kościoła chował [...].
Z drugiej strony Damian był perwersyjnym zboczeńcem, który wyobrażał sobie najróżniejsze praktyki seksualne, a także wspominał własne przeżycia z dzieciństwa. Nie będę opisywać szczegółów, jednak musicie wiedzieć, że autorowi nie brakowało pomysłowości i talentu do opisywania scen pornograficznych (bo erotyką nie mogę tego nazwać). Wszelkie zachowania bohatera zostały szczegółowo wyjaśnione, ich podłoże oraz przyczyny autor plastycznie zaprezentował, nie pozostawiając miejsca na domysły. Dowiadujemy się o seksualnych przeżyciach siedmiolatka oraz perwersyjnych zabawach dzieciaka z wyuzdaną przyjaciółką siostry, determinujących jego późniejszy charakter... Myślę, że część czytelników (o mniejszej odporności) porzuci książkę w połowie, nie docierając do najlepszej części – czyli zakończenia i refleksji z niego płynących. Przestrzegam was, nie róbcie tego; jeśli nie możecie czegoś znieść, przenieście wzrok na kolejny akapit i czytajcie dalej.
[...] Prostytutka patrzy na niego niepewnie, ale obraca się, wypinając piękną dupę [...].
W bohaterze niezwykle intrygujący był jego dualizm: z jednej strony kochał nad życie swoją żonę (będącą remedium na wszelkie problemy, choć współuzależnioną), a z drugiej – nienawidził otoczenia i żył w odosobnieniu. Dodatkowo choroba alkoholowa zaburzała mu właściwy odbiór rzeczywistości – co skończyło się depresją. Jednak autor pokazał ciekawy zabieg, w jaki sposób bohater uporał się z nałogiem. Jaki? Tego musicie dowiedzieć się sami.
Powieść autora jest w zasadzie monologiem wewnętrznym bohatera. Opisem jego walki z nałogiem oraz pełną i nieocenzurowaną obserwacją rzeczywistości. Gwarantuję wam, że poglądy czterdziestoletniego taksówkarza niejednokrotnie zawrócą wam w głowie i spowodują dysonans. W jednej chwili polubicie bohatera, by za chwilę znienawidzić go z całego serca. Przerażający jest fakt, że w każdym z nas siedzi okruch takiego Damiana. Mamy swoje zboczenia (niekoniecznie seksualne), walczymy z demonami, poszukujemy celu, mamy kontrowersyjne poglądy, których ze strachu nie wyjawiamy. Autor odważył się wyjść przed szereg i powiedzieć głośno to, co wielu z nas myśli. I choćby dlatego warto przeczytać tę książkę.
Największym minusem był wulgarny język i nadmiar perwersyjnych scen łóżkowych. Niektóre z nich były w moim odczuciu zupełnie niepotrzebne i nic nie zmieniały w odbiorze całości. Rozumiem, że sceny te były elementem budowania wizerunku bohatera, ale czasem lepsze są niedopowiedzenia i pozostawienie czytelnikowi cienia wyobraźni.
Język i styl autora są bez zarzutu. Ten perfekcyjnie łączy literacki język z wulgarnymi określeniami rodem z blokowiska, i po pierwszym szoku czytelnik jest w stanie przyzwyczaić się do narracji i głęboko wniknąć w wydarzenia. Akcji jako takiej nie ma, ponieważ jak wspomniałam wcześniej – powieść to zapis przeżyć wewnętrznych bohatera, z niewielkim udziałem dialogów. Jednak kwintesencją treści są przemyślenia i refleksje z niej płynące.
Wiecie, co jest najbardziej zaskakujące? Przesłanie, które płynie z powieści. Mimo brudnego klimatu, mimo wulgarnej narracji i mimo wyciekającej wręcz perwersji jest to bardzo dobra opowieść o... miłości. Autor zaskoczył mnie finałem; po przewróceniu ostatniej strony dziękowałam sobie za cierpliwość i determinację. Warto było poznać tę pozycję i jestem pewna, że wnioski z niej płynące zostaną ze mną na długo.
Na krawędzi to powieść tylko dla dorosłych, dojrzałych czytelników, niebojących się lektur wywołujących skrajne opinie. Po takim tekście każdy nastolatek pobiegnie do księgarni i kupi książkę. Jednak ostrzegam, weźcie pod uwagę moje słowa, zastanówcie się i nie czytajcie czegoś, na co nie jesteście psychicznie gotowi. Czytelnikom starszym zdecydowanie polecam.
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.