źródło |
Jednym z moich postanowień na rok
2014 było przeczytanie wszystkich książek nominowanych do nagrody Nike w ciągu
ostatnich kilku lat. Nie chciałam stawiać sobie żadnych barier, ograniczać się – chciałam sprawić sobie prezent i czerpać prawdziwą, czystą radość z każdej
przeczytanej pozycji. Patrząc z perspektywy czasu, najchętniej sięgałam po
książki laureatów – cudowna Joanna Bator, wzruszający do kości Tadeusz
Słobodzianek, zawsze doskonały Jerzy Pilch. Moim faworytem, odkryciem, moim
wstrząsem i ekstazą jest jednak ktoś inny.
Nie sądziłam, że po Wiesławie Myśliwskim (i Michale Witkowskim, ale to miłość zasługująca na osobny tekst) jeszcze jakiś współczesny polski pisarz będzie w stanie mnie literacko zmiażdżyć. U schyłku grudnia sięgnęłam jednak po tegoroczny wybór czytelników, czyli Ości Ignacego Karpowicza i… zakochałam się.
Mam wrażenie, że o Ignacym
Karpowiczu zrobiło się głośno dopiero w tym roku. Gdy po raz pierwszy
usłyszałam jego nazwisko, najprawdopodobniej podczas zamieszania wywołanego
przez Sońkę, najmłodsze dziecko pisarza, byłam święcie przekonana, że mam do
czynienia z leciwym, siwowłosym, lecz wciąż cudownie cynicznym i nieoczywistym
staruszkiem. Okazało się, że Karpowicz nie skończył nawet czterdziestki. Urodził się w Białymstoku,
studiował w Warszawie. Jest tłumaczem, eseistą, pisarzem, prozaikiem, laureatem
Paszportu "Polityki".
Gdy staram się skupić na Ościach,
nie do końca wiem, gdzie podziać myśli. Powieść jest z pozoru banalna, bardzo
współczesna, poruszająca problemy tak w dzisiejszych czasach częste, że niemal
już nudne – homoseksualizm, eutanazja, skomplikowane relacje z rodzicami to
tylko nieliczne. Wszystkim tym Karpowicz obarczył zaledwie kilka osób, których
losy przeplatają się, wpływają na siebie, współistnieją. Podane jest to jednak
w tak cudowny, językowo piękny sposób, że każdy, kto jest choć odrobinę
wrażliwy na wyjątkowość i głębię języka polskiego, dla kogo zanurzanie się w
słowach, często nieoczywistych i zapomnianych jest czymś, co wywołuje uśmiech i
delikatne drżenie pod sercem, będzie zachwycony.
Chciałam uniknąć wikłania się w
recenzję, ponieważ na chwilę obecną jestem absolutnie nieobiektywna i zdolna
jedynie do pisania pieśni pochwalnych na cześć Ignacego Karpowicza i jego twórczości.
Mam nadzieję, że te kilka chaotycznych słów zachęci was, drodzy czytelnicy, do
zakopania się pod kocem z którąś z jego książek, niekoniecznie nawet z Ośćmi, i do zakochania.
Koniecznie muszę przeczytać ,,Ości", jest na mojej liście ,,must read".
OdpowiedzUsuńCoś dla mojej przyjaciółki :)
OdpowiedzUsuń