źródło |
Bilbo i drużyna Thorina dotarli do celu podróży – do tytułowego Pustkowia Smauga. Teraz smok obudził się i nie chce oddać złota, znajdującego się w Samotnej Górze. Rusza na miasto położone koło tej sławnej góry. Jednakże nie tylko krasnoludy chciały zdobyć złoto, które kiedyś należało do rodu Thorina. Elfy mają zamiar odzyskać klejnoty, które należą do nich. Orkowie również mają chrapkę na bogactwo góry. Lecz to nie jest ich jedyny cel. Mają większe ambicje – ambicje mrożące krew w żyłach. W tym samym czasie Gandalf musi się zmagać z siłami zła, by chociażby dać szansę krasnoludom. Jak się zakończy Bitwa Pięciu Armii? Czy siły zła pokonają dobro?
Tytuł: Hobbit: Bitwa Pięciu Armii
Reżyser: Peter Jackson
Z hobbitem pierwszy raz spotkałam się w książce Tolkiena. Bardzo mi się ona podobała, lecz nie potwierdziła fenomenu związanego z tym – podobno wybitnym – twórcą. Dopiero po przeczytaniu pierwszego tomu Władcy Pierścieni zrozumiałam, dlaczego Tolkien jest mistrzem fantastyki.
Zwykle nie oglądam ekranizacji, jednak szkoła mnie do tego zmusiła. Musiałam obejrzeć pierwszą część ekranizacji Hobbita na olimpiadę z polskiego. Niestety, nie zachwycił mnie. Drugą część obejrzałam z czystej ciekawości. Pustkowie Smauga bardzo mi się podobało i zmieniło moje poglądy na trylogię. Właśnie dlatego tak bardzo chciałam obejrzeć Bitwę Pięciu Armii. Teraz, gdy zakończyłam swoją przygodę z tymi filmami, czy żałuję, że obejrzałam zakończenie? Odpowiedź na to pytanie jest paradoksalna – tak i nie. Nie, ponieważ ta część zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie i rzutuje pozytywnie na całość. Tak, ponieważ uświadomiłam sobie, że to ostatni raz, gdy na dłużej spotkałam się z Bilbem Bagginsem i niezwykłą kompanią krasnoludów.
Zwykle nie oglądam ekranizacji, jednak szkoła mnie do tego zmusiła. Musiałam obejrzeć pierwszą część ekranizacji Hobbita na olimpiadę z polskiego. Niestety, nie zachwycił mnie. Drugą część obejrzałam z czystej ciekawości. Pustkowie Smauga bardzo mi się podobało i zmieniło moje poglądy na trylogię. Właśnie dlatego tak bardzo chciałam obejrzeć Bitwę Pięciu Armii. Teraz, gdy zakończyłam swoją przygodę z tymi filmami, czy żałuję, że obejrzałam zakończenie? Odpowiedź na to pytanie jest paradoksalna – tak i nie. Nie, ponieważ ta część zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie i rzutuje pozytywnie na całość. Tak, ponieważ uświadomiłam sobie, że to ostatni raz, gdy na dłużej spotkałam się z Bilbem Bagginsem i niezwykłą kompanią krasnoludów.
W tej części było widać, kim dla siebie jest drużyna. Już nie przypadkową zbieraniną krasnoludów, hobbita i czarodzieja, ale kompanią, która zawsze jest gotowa oddać życie za każdego jej członka. Widzieliśmy w filmie, jak zmieniają się postacie, jak łączą i przełamują się między nimi więzi. Mogliśmy obserwować, jak pod każdym aspektem kończy się ta niesamowita, ale wyjątkowo niebezpieczna podróż. Dla mnie to było niezwykłe i wzruszające zjawisko. Zazwyczaj nie umiem określić gry aktorskiej w filmie, ale fakt, że cały film wywołał we mnie tyle emocji, świadczy o tym, że aktorzy wyśmienicie zagrali swoje role. Ani przez chwilę nie miałam wrażenia, że Bilbo czy Thorin są kimś innym niż Bilbem albo Thorinem. Tak naprawdę nie było żadnych aktorów. Byli tylko bohaterowie i to oni się dla mnie liczyli.
Kolejną zaletą filmu są efekty specjalne. Nie ma wątpliwości, że występowały prawie w każdej scenie. Nie znam się na tym, ale jako zwykły, przeciętny widz mogę powiedzieć, że robiły wrażenie. Nadawały całemu filmowi niezwykłą atmosferę, która tak bardzo oddaje dzieło Tolkiena. Również w tej części jest o wiele więcej nawiązań do książki. W poprzednich częściach występowały nowe wątki, które - jak podejrzewam - miały nawiązywać do wydarzeń w przyszłości, które będą się odbywać we Władcy Pierścieni. Tutaj było ich mniej, jednakże występowały. Lecz ostateczne zakończenie było podobne do tego w książce. Zwykle jestem przeciwna, żeby tak bardzo w filmie zmieniać fabułę, lecz tutaj wyszło to na korzyść.
Tylko na jednym polu mogę się przyczepić – brutalność scen. Nie jestem człowiekiem wrażliwym, więc zwykle takie sceny nie wzruszają mnie. Niemniej uważam, że było ich za dużo albo raczej trwały za długo. Rozumiem, że to była bitwa, jednak niektóre sceny były kompletnie niepotrzebne. Niczemu nie służyły. Nie będę tego zaliczać jako wady, ponieważ dla niektórych pewnie jest to zaleta. To moje subiektywne zdanie, więc w tej kwestii wiele osób nie zgodzi się ze mną.
Film zyskał wielką sławę. Może nawet większą niż sama powieść. Jak mówili w telewizji, dla niektórych to koniec epoki. Zakończył się Władca Pierścieni, a teraz i Hobbit. Zgadzam się z tym. Jednak ja mam przed sobą jeszcze dwie części powieści Tolkiena oraz trylogię filmową, więc nie mam się czym martwić. Lecz wiem, że w przyszłości ciężko będzie mi się rozstać z tym światem. Natomiast Bitwę Pięciu Armii polecam oczywiście tym, którzy oglądali poprzednie części i osobom cierpliwym.
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.