źródło |
Wiecie, czasami jest tak, że nagle zmienia się zdanie. Z dnia na dzień... Już nie raz myśleliście, żeby zmienić coś w swoim życiu, ale strach przed nadchodzącym jutrem, opinią innych ludzi hamował was. Jednak są osoby, które pewnego dnia mówią "nie" i zostawiają wszystko, co złe, by nadać życiu nowy cel. Tak właśnie zrobiła Margaret – razem z małą córką uciekła od swojego męża i postanowiła zacząć nowe życie jako malarka. Nie przewidziała jednak, że sztuka to biznes, który opiera się na reklamie i zdolnościach mówczych. Mimo to nie poddała się i gdy na jej drodze pojawił się Walter, postawiła wszystko na niego. Wzięła z nim ślub i oddała się swojej pasji malowania dzieci z wielkimi oczami. Jej mąż był bardzo towarzyskim człowiekiem i po wielu próbach wystawił jej dzieła w małym klubie. Niespotykany styl Margaret sprawił, że obrazami zaczęli się interesować krytycy sztuki. W krótkim czasie jej dzieła zdobyły sławę. Piękna historia, tylko czegoś w niej brakuje. Domyślacie się? Jest pewne ale. Za autora dzieł sztuk podawał się Walter, który twierdził, że kobieta nie miała szans w dżungli ówczesnego rynku. Jak ułożą się losy malarki? Czy wyjdzie na jaw, kto naprawdę tworzył wielkie oczy?
Reżyser: Tim Burton
Wielkie oczy są kolejnym filmem, który obejrzałam w ciemno. Znajdował się na liście pouczających obrazów, którą kiedyś otrzymałam w szkole. Stwierdziłam, że może okazać się ciekawy, ponieważ tytuł jest intrygujący. Gdy tylko zrozumiałam, że w dużej mierze będzie nawiązywał do sztuki, byłam pewna, że przypadnie mi do gustu. To moje pole zainteresowań i każda historia z nim związana fascynuje mnie.
To kolejna produkcja, która sprawiła, że zaczęłam przekonywać się do filmów opartych na faktach. Chciałam powiedzieć, że to niesamowity pomysł na taką opowieść, gdy w napisach końcowych ukazała się wzmianka, że cała historia jest rzeczywista. Byłam naprawdę mile zaskoczona i zdziwiona, czemu tak sławne i trwożące wydarzenia w sztuce nie obiły mi się o uszy. Obrazów Margaret nie znałam wcześniej i bardzo się cieszę, że poznałam tak wybitną malarkę. Mam wrażenie, że całe jej życie jest dziełem jakiegoś szalonego pisarza, który chciał przekazać nam w sposób czysto karykaturalny prawdy o życiu. Widać życie zatroszczyło się o to same. Tym bardziej że Margaret żyje do dzisiaj i nadal tworzy.
Co do gry aktorskiej, jestem pełna uznania. Aktorzy idealnie odtworzyli życie realnych postaci. W szczególności moją uwagę przykuł aktora grający Waltera, który miał trudną rolę do odegrania, lecz znakomicie poradził sobie z nią. Skomplikowane jest zagranie osoby, która ma chorą psychikę i jest wyśmienitym kłamcą. Trzeba zrozumieć takiego człowieka i motywy, jakie nim kierowały. Dopiero wtedy można publiczności przekazać charakter danej osoby. Również Amy Adams bardzo dobrze poradziła sobie z wyzwaniem. Doskonale pasuje do tej roli i odtąd Margaret będę sobie wyobrażać jako aktorkę, która zastąpiła ją w filmie.
Podoba mi się poza tym wykonanie całej biografii. Oddaje ona klimat ówczesnych czasów i przenosi nas do świata Margaret i Waltera, gdzie jedno przeżywa piekło, a drugie raj. Przez cały czas pragnęłam, by powiodło się głównej bohaterce i żeby nareszcie zauważyła błędy, które popełnia oraz swoją naiwność. Cały czas miałam wrażenie, że uda się jej i ta historia nie może zakończyć się źle. Nawet w momentach strasznych żywiłam nadzieję na dobre zakończenie. Mimo to zdarzały się sceny nudne, które moim zdaniem nie były potrzebne w tej historii.
Jestem bardzo zadowolona, że miałam okazję obejrzeć Wielkie oczy. Na pewno lepiej zapoznam się z tą historią i poszukam innych faktów na temat Margaret Keane. Natomiast wielbicieli sztuki zachęcam do obejrzenia tego filmu i zapoznaniu się z życiem wybitnej malarki. Innym osobom również polecam, gdyż jest to historia bardzo uniwersalna, która może zdarzyć się w życiu każdego z nas.
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.