Wierzycie w magię? We współczesnych czasach ten temat jest lekceważony, chociaż pojawiają się wzmianki na temat duchów, wróżek czy jakichś dziwnych zdarzeń. A jak było w XV-wiecznej Anglii? Kiedy Kościół rządził życiem wszystkich, nie tylko królów, ale także prostych chłopów? Gdy każdy przejaw magicznych zdolności brany był za dzieło szatana, a osoba była w najlżejszym przypadku wykluczana ze społeczeństwa?
Autor: Philippa Gregory
Jakobina Luksemburska wywodziła się z rodu, którego założycielką była Meluzyna, wodna bogini. Zakochała się w śmiertelniku i gdy się pobrali, wymogła na nim obietnicę, że nigdy nie podejrzy jej w kąpieli. Niestety, nie dotrzymał obietnicy. Gdy tylko ją ujrzał, bogini uciekła, bo nikt nie mógł zobaczyć jej rybiego ogona. Jednak Meluzyna dała początek wspaniałemu rodowi, w którym kobiety były obdarzone magicznymi zdolnościami odziedziczonymi po swojej prababce. Skrywały sekret przed wszystkimi, przekazując go tylko swoim następczyniom.
Młoda Jakobina nie mogła przewidzieć, że stanie się matką królowej Anglii. W młodości dane jej było poznać Joannę d’Arc — kobietę, która walczyła o wolność Francji. Widziała, jak mężczyźni postępują z niewiastami, które chcą być traktowane na równi z płcią przeciwną. Jako mała dziewczynka została wydana za mąż za księcia Bedfordu, angielskiego regenta Francji. Jednak zamiary księcia nie były jasne — nie wziął sobie młodej dziewczyny za żonę tylko dlatego, że chciał przed śmiercią nacieszyć oczy. Wiedział o mocy, jaką posiada Jakobina, i chciał ją wykorzystać, jako że parał się alchemią. Chciał znać wyniki bitew i stworzyć kamień filozoficzny. Jednak książę zmarł, a Jakobina została wdową. Przez dni spędzone na zamku małżonka poznała jego giermka — Ryszarda Woodville’a. Między dwojgiem młodych zrodziło się wspaniałe uczucie. I chociaż Jakobina wiedziała, że małżeństwo nie spotka się z aprobatą, postanowiła zaryzykować.
Jakobina była najwierniejszą dwórką królowej Małgorzaty Andegaweńskiej. To ona stała się jej powierniczką i przyjaciółką. Spędzała z nią całe dnie, pocieszała, doradzała, a gdy król Henryk zapadł w sen, murem stała za młodą Francuzką. Życie Jakobiny pełne było zawiłości, intryg, tajemnic. Musiała być silna. Zajmowała się nie tylko rodziną, ale również młodą królową, która w zimnej Anglii nie miała żadnych przyjaciół.
Musiała pokonać wiele przeciwności losu, ale miała za sobą wsparcie i miłość męża. Baronowie Rivers byli szczęśliwym małżeństwem. Autorka wiele pracy włożyła w opisanie tego wspaniałego uczucia, które z wiekiem nie słabnie, ale dojrzewa, jest coraz większe i wspanialsze. Ze łzami w oczach czytałam niektóre fragmenty — wbiły mi się one głęboko w pamięć. Chcę wierzyć, że między nimi tak właśnie było. Że każdy dzień w samotności był katorgą, a czas, który mogli spędzić razem — najwspanialszym darem od Boga.
Lubuję się w powieściach Gregory. Nie przeszkadza mi, że są to opasłe tomiszcza — zazwyczaj przeczytanie jednej książki zajmuje mi niecałe cztery dni. Wszystko dzięki talentowi autorki, która zręcznie przeplata autentyczne wydarzenia historyczne z fikcją literacką, a opisuje wszystko językiem łatwym w odbiorze. I chociaż na lekcjach historii wojna Dwóch Róż była dla mnie czarną magią, to teraz dostałabym piątkę. W jej książki się wpada. Otacza nas wir historii i fikcyjnych zdarzeń, które mimo wszystko pasują do siebie jak dwie połówki jabłka. Nie ma nic niepotrzebnego lub zbędnego.
Gregory podejmuje się pisania o kobietach zapominanych przez historię. Porusza temat dwóch córek Twórcy Królów, królowej Elżbiety czy też Małgorzaty, matki dynastii Tudorów. Pokazuje, że nie tylko płeć przeciwna budowała historię — kobiety też przyłożyły do tego rękę. I musiały o to WALCZYĆ. Jakobina nie mogła bez sankcji finansowych poślubić ukochanego — bo tak nie wypada. Musiała dostosować się najpierw do woli rodziców, a następnie do króla, który mógł wydać ją nawet za dziewięcioletniego królewicza. I mimo to pozostała wierna. W pierwszej kolejności sobie — swoim przekonaniom, korzeniom i rodzinnym tradycjom, dzieciom i mężowi — była wspierającą i kochającą matką i żoną, prawdziwą podporą rodziny, bez której ród Riversów nie byłby aż tak ze sobą zżyty; w końcu królowej Małgorzacie, niemal swojej rówieśniczce, za którą stała murem, nawet gdy sama postanowiła walczyć z Yorkami i hrabią Windsor, zbierając armię najemników i nawiązując sojusze, które nie przyniosłyby korzyści Anglii, kiedy chroniła tajemnice pary królewskiej. I cały czas parła naprzód, podejmując decyzje, patrząc głównie na dobro dzieci. Chciała, by mogły żyć szczęśliwie z osobami, które kochają. Chciała dożyć późnych lat razem ze swoim mężem i razem patrzeć na wnuki.
Czytając Białą Królową, nie potrafiłam zrozumieć prawdziwej miłości Jakobiny i Ryszarda. Dopiero gdy mogłam na wszystkie wydarzenia spojrzeć oczami kobiety, zrozumiałam, mimo że wszystkie odczucia były wymyślone przez autorkę, aby nadać tej historycznej postaci cech ludzkich, tym samym czyniąc ją bliższą czytelnikowi. Gregory sprawiła, że doceniłam kolejną kobietę, której przyszło żyć w bardzo niebezpiecznych czasach, w których nie można było stanąć, odetchnąć pełną piersią i poczuć się w stu procentach bezpieczna, trzeba było za to cały czas się martwić.
Gregory, opisując życie Jakobiny, matki Elżbiety, oddała jej wielki hołd. Pochyliła się nad jej historią, badała jej życie. Przybliżyła jej sylwetkę tysiącom czytelników na całym świecie. I za to kocham pisarkę — potrafi wciągnąć i zainteresować snutymi przez siebie opowieściami.
Autor: Philippa Gregory
Tytuł: Władczyni rzek
Wydawnictwo: Książnica
Młoda Jakobina nie mogła przewidzieć, że stanie się matką królowej Anglii. W młodości dane jej było poznać Joannę d’Arc — kobietę, która walczyła o wolność Francji. Widziała, jak mężczyźni postępują z niewiastami, które chcą być traktowane na równi z płcią przeciwną. Jako mała dziewczynka została wydana za mąż za księcia Bedfordu, angielskiego regenta Francji. Jednak zamiary księcia nie były jasne — nie wziął sobie młodej dziewczyny za żonę tylko dlatego, że chciał przed śmiercią nacieszyć oczy. Wiedział o mocy, jaką posiada Jakobina, i chciał ją wykorzystać, jako że parał się alchemią. Chciał znać wyniki bitew i stworzyć kamień filozoficzny. Jednak książę zmarł, a Jakobina została wdową. Przez dni spędzone na zamku małżonka poznała jego giermka — Ryszarda Woodville’a. Między dwojgiem młodych zrodziło się wspaniałe uczucie. I chociaż Jakobina wiedziała, że małżeństwo nie spotka się z aprobatą, postanowiła zaryzykować.
Jakobina była najwierniejszą dwórką królowej Małgorzaty Andegaweńskiej. To ona stała się jej powierniczką i przyjaciółką. Spędzała z nią całe dnie, pocieszała, doradzała, a gdy król Henryk zapadł w sen, murem stała za młodą Francuzką. Życie Jakobiny pełne było zawiłości, intryg, tajemnic. Musiała być silna. Zajmowała się nie tylko rodziną, ale również młodą królową, która w zimnej Anglii nie miała żadnych przyjaciół.
Musiała pokonać wiele przeciwności losu, ale miała za sobą wsparcie i miłość męża. Baronowie Rivers byli szczęśliwym małżeństwem. Autorka wiele pracy włożyła w opisanie tego wspaniałego uczucia, które z wiekiem nie słabnie, ale dojrzewa, jest coraz większe i wspanialsze. Ze łzami w oczach czytałam niektóre fragmenty — wbiły mi się one głęboko w pamięć. Chcę wierzyć, że między nimi tak właśnie było. Że każdy dzień w samotności był katorgą, a czas, który mogli spędzić razem — najwspanialszym darem od Boga.
Lubuję się w powieściach Gregory. Nie przeszkadza mi, że są to opasłe tomiszcza — zazwyczaj przeczytanie jednej książki zajmuje mi niecałe cztery dni. Wszystko dzięki talentowi autorki, która zręcznie przeplata autentyczne wydarzenia historyczne z fikcją literacką, a opisuje wszystko językiem łatwym w odbiorze. I chociaż na lekcjach historii wojna Dwóch Róż była dla mnie czarną magią, to teraz dostałabym piątkę. W jej książki się wpada. Otacza nas wir historii i fikcyjnych zdarzeń, które mimo wszystko pasują do siebie jak dwie połówki jabłka. Nie ma nic niepotrzebnego lub zbędnego.
Gregory podejmuje się pisania o kobietach zapominanych przez historię. Porusza temat dwóch córek Twórcy Królów, królowej Elżbiety czy też Małgorzaty, matki dynastii Tudorów. Pokazuje, że nie tylko płeć przeciwna budowała historię — kobiety też przyłożyły do tego rękę. I musiały o to WALCZYĆ. Jakobina nie mogła bez sankcji finansowych poślubić ukochanego — bo tak nie wypada. Musiała dostosować się najpierw do woli rodziców, a następnie do króla, który mógł wydać ją nawet za dziewięcioletniego królewicza. I mimo to pozostała wierna. W pierwszej kolejności sobie — swoim przekonaniom, korzeniom i rodzinnym tradycjom, dzieciom i mężowi — była wspierającą i kochającą matką i żoną, prawdziwą podporą rodziny, bez której ród Riversów nie byłby aż tak ze sobą zżyty; w końcu królowej Małgorzacie, niemal swojej rówieśniczce, za którą stała murem, nawet gdy sama postanowiła walczyć z Yorkami i hrabią Windsor, zbierając armię najemników i nawiązując sojusze, które nie przyniosłyby korzyści Anglii, kiedy chroniła tajemnice pary królewskiej. I cały czas parła naprzód, podejmując decyzje, patrząc głównie na dobro dzieci. Chciała, by mogły żyć szczęśliwie z osobami, które kochają. Chciała dożyć późnych lat razem ze swoim mężem i razem patrzeć na wnuki.
Czytając Białą Królową, nie potrafiłam zrozumieć prawdziwej miłości Jakobiny i Ryszarda. Dopiero gdy mogłam na wszystkie wydarzenia spojrzeć oczami kobiety, zrozumiałam, mimo że wszystkie odczucia były wymyślone przez autorkę, aby nadać tej historycznej postaci cech ludzkich, tym samym czyniąc ją bliższą czytelnikowi. Gregory sprawiła, że doceniłam kolejną kobietę, której przyszło żyć w bardzo niebezpiecznych czasach, w których nie można było stanąć, odetchnąć pełną piersią i poczuć się w stu procentach bezpieczna, trzeba było za to cały czas się martwić.
Gregory, opisując życie Jakobiny, matki Elżbiety, oddała jej wielki hołd. Pochyliła się nad jej historią, badała jej życie. Przybliżyła jej sylwetkę tysiącom czytelników na całym świecie. I za to kocham pisarkę — potrafi wciągnąć i zainteresować snutymi przez siebie opowieściami.
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.