źródło |
Są książki, których się nie omija. Jedną z nich jest historia autorstwa Piotra Patykiewicza o ciekawym, wpadającym w ucho tytule Dopóki nie zgasną gwiazdy. Polska fantastyka wprawia mnie czasami w konsternację, więc lekko obawiałam się lektury tej książki. Ale patriotyczna wiara w wysoki poziom rodzimego pisarza popychała mnie w ramiona tej pozycji od dnia premiery. No i uległam. Zarywanie nocy raczej nie kończy się dobrze, ale nie żałuję. Żebym tylko na starość nie musiała za to zapłacić.
Życie, jakie znamy, dobiegło końca. Niebo zakryła warstwa śniegowych chmur. Historia zatoczyła koło? Nadeszła nowa epoka lodowcowa? Po wielkiej cywilizacji władców nie pozostało nic poza ruinami – niewielkie wspomnienie ludzkiej świetności niedługo także pokryje śnieg. Witajcie w świecie po Upadku. Śmiało, rozgośćcie się. Tutaj obowiązuje jedna zasada: mrok znamy wszyscy, ale jeśli zobaczysz światło… żegnaj się z życiem.
Nadeszła mroźna, niekończąca się zima. Po Upadku ludzie muszą walczyć o przetrwanie. Zamknęli się w swoich małych osadach na szczytach gór i coraz mniej przychylnie patrzą na przybyszy z innych terenów. Przerażeni, zziębnięci i głodni już nie żyją, a po prostu wegetują, oczekując nieuniknionego końca, kiedy to zgaśnie ostatnie ognisko ludzkiego domostwa. Jednym z nich jest młody chłopiec – Kacper, który chcąc udowodnić swoją wartość, wyrusza samotnie na polowanie. Nie wie, że krótka wyprawa to dopiero pierwszy krok w długiej i niebezpiecznej podróży życia. Jego przeznaczeniem okazuje się wędrówka. Lód pęka pod stopami, wiatr i śnieg ranią skórę, a światła tylko czekają, aby zadać ostateczny cios.
Od samego początku książki zostajemy wtrąceni w groźny, wrogi nam świat, w którym nawet najmniejszy błąd może kosztować życie. Pierwsze strony mogą wydawać się nieco ociężałe, ponieważ przeważają w nich opisy, a dialogów jest stosunkowo mało. Ta konwencja utrzyma się przez całą książkę, ale po tym, jak "wgryziemy się" w styl autora, przestanie nam to przeszkadzać. Patykiewicz próbuje wdrożyć nas w tę okrutną rzeczywistość po Upadku i udaje mu się to. Po chwili nie musi już przypominać, że jest mróz, ciemno i strasznie, a śmierć czyha za rogiem. Staje się to dla nas oczywiste, to już nasz świat, czy nam się to podoba, czy nie.
Gdzieś tam niewyobrażalnie daleko, po drugiej stronie mroku, na przekór wszystkiemu także przetrwali ludzie – pomimo głodu, mroku i zamieci. Ktoś tam czuwał, ktoś przydźwigał drewno i rozpalił ogień, żeby posłać przez noc trzy krótkie rozbłyski – sygnały życia.
Bohaterowie skonstruowani zostali bardzo kompletnie. Są to ludzie z krwi i kości: silni i dzielni, wprawieni w sztuce przetrwania. Bardzo cenię fakt, że żaden z nich nie jest całkowicie postacią pozytywną ani negatywną. Wszyscy mają wady i zalety, dobre i złe strony. Cechuje ich waleczność, ale też często samolubność. Kacper to dzielny chłopak, ale to jeszcze dziecko. Widać to w wielu jego decyzjach; autor nie spróbował go na siłę umysłowo postarzeć, stworzył postać bardzo wiarygodną. Nietrudno dostrzec, że młody wędrowca z każdą kolejną przygodą i podjętą decyzją dorasta, zmienia swoje poglądy. Ulega zmianie psychologia postaci (ilu pisarzy może pochwalić się taką umiejętnością?). Jego dziecięce marzenia, które początkowo go motywowały, stają się jego największą traumą. Walczył o to, aby wyrwać się z osady, móc poznawać dalsze zakątki. Jednak boleśnie przekonał się, że ten świat nie lubi marzycieli. Polubienie głównego bohatera wydaje się rzeczą oczywistą, cała reszta z szerokiej gamy postaci drugoplanowych jest także warta uwagi. Wszystko pięknie!
Akcja toczy się w sposób wyrafinowany. Mam tutaj na myśli to, że Patykiewicz przeprowadza nas przez historię powoli, tłumacząc wszystko dokładnie, opowiadając. Nie przyspiesza na siłę tempa, nie urywa historii, buduje napięcie krok po kroku, aż do finału. A ten bardzo mi się spodobał. Nie był przesadzony, zaskoczył i wprawił w osłupienie. Sprawił, że jeszcze po odłożeniu książki analizowałam jej treść, zostałam na chwilę w tym świecie, przeżywałam znanego czytelnikom książkowego kaca. To chyba mówi wiele. Stworzony świat ma ogromny potencjał i zaplecze do nowych historii. Chciałabym, aby stworzono uniwersum. Na pewno przeczytałabym opowiadania o innych ludziach. Z osady i nie tylko.
Ból da się oszukać raz i drugi, ale nie można pozbyć się go na zawsze. Życie bez cierpienia jest jak śmierć.
Podsumowując – mamy głównego bohatera, któremu warto kibicować, dobrze skonstruowane postaci poboczne, wciągającą historię, zaskakujące zakończenie. A to wszystko napisane dobrym stylem, pobudzającym wyobraźnię i budującym napięcie. Ludzkość żyjąca w zabobonnym, pozbawionym nadziei świecie. No i tajemnicze Świetliki. Kim albo czym są? Pytań wiele, odpowiedzi tylko kilka. Nie można się oderwać.
Dopóki nie zgasną gwiazdy bardzo mi się podobała. Emocje towarzyszące lekturze i poziom ekscytacji rosnący z strony na stronę są niemal nie do opisania. Oj, ludzie… to było naprawdę dobre. Zakończenie niewyobrażalnie intrygujące, nieco przytłaczające, jednak w dobrym guście i klimacie, który nie daje o sobie zapomnieć nawet po odłożeniu książki. Wydawnictwo SQN ma prawdziwego nosa do perełek. Jeśli nie przeczytacie tej pozycji, będzie to tylko wasza strata. Żaden fan fantastyki nie powinien się zawieść. Po prostu w to nie uwierzę. Spróbujcie. Jestem pewna, że Kacper obroni się sam.
Od jakiegoś czasu intryguje mnie ta pozycja. Na pewno przeczytam prędzej cyz poxniej.
OdpowiedzUsuńkruczegniazdo94.blogspot.com