Pół roku temu zdecydowałam się na to, by zostać wegetarianką. Bardzo długo przygotowywałam swoje ciało i psychikę do tej ważnej życiowej zmiany. Nie zrobiłam tego, bo chciałam być "modna". Odkąd tylko zaczęłam rozważać kwestię przejścia na dietę bezmięsną, moją jedyną i najważniejszą motywacją były zwierzęta. Jestem miłośniczką wszystkich zwierząt: od psów i kotów, poprzez świnki, krówki i owieczki, aż po kury, kaczki i indyki. Wgłębienie się w temat cierpienia, jakie te zwierzęta przechodzą, pomogły mi i zmotywowały do tego, by zmienić swoje nawyki żywieniowe. Wiedziałam, że nadszedł ten moment, w którym dorosłam, by odrzucić mięso i niemal wszystkie produkty pochodzenia zwierzęcego. Wegetarianizm stał się moim sposobem na życie. Początkowo wszystkie osoby z mojego otoczenia reagowały oburzeniem (bo przecież jak możesz nie jeść mięsa?!) ale z tygodnia na tydzień zaczęły to akceptować i przyjmować do wiadomości. Przygotowując sobie dania warzywne, zaczęłam nimi częstować swoją mamę i siostrę. Były mile zaskoczone tym, że jest to takie dobre. Od tego czasu gotuję po wegetariańsku dla trzech osób, dzięki czemu mama i siostra znacznie ograniczyły spożywanie mięsa.
Tytuł: Vege na diecie
Autor: Magdalena Makarowska
Wydawnictwo: Feeria
Największym błędem jest myślenie, że do zrzucenia zbędnych kilogramów wystarczy przestać jeść mięso. Na diecie wegetariańskiej bądź wegańskiej można bardzo łatwo przytyć, bo owoce i warzywa także są tuczące. Jak wspomniałam, dla mnie zmiana diety to zmiana stała i do końca życia, która nie była motywowana chęcią schudnięcia, choć nie ukrywam, że jestem osobą, która kalorie liczy i dba o utrzymanie stałej wagi. Dlatego z wielką ciekawością podeszłam do lektury poradnika Vege na diecie.
Książka podzielona jest na rozdziały. Autorka tłumaczy od początku specyfikę diety bezmięsnej, wyjaśnia, jakie produkty są niezbędne, a jakich lepiej unikać. Czytając Vege na diecie, poznałam wiele fantastycznych przepisów na koktajle owocowo-warzywne, które z pewnością wielokrotnie sobie przyrządzę. Co więcej, dowiedziałam się o wartościach odżywczych produktów, które ze smakiem spożywam: począwszy od tofu, przez mleko sojowe, a na brokułach i szpinaku skończywszy. Autorka bardzo przejrzyście wyjaśniła, co warto jeść, by nie przytyć, a czego lepiej unikać, nawet w niewielkich ilościach. Poradnik ten doceniłam także z powodu przepięknej, kolorowej oprawy graficznej. Przyjemnie oglądało się zdjęcia potraw, które prezentowały się niesamowicie smakowicie! Ten poradnik jest dowodem na to, że wegetarianizm nie jest ani nudny, ani jałowy, ani tym bardziej bezbarwny! Autorka przełamała także stereotyp, jakoby dania wegetariańskie były ubogie w witaminy. Nic bardziej mylnego! Warzywa i owoce są bardzo zdrowe, zawierają bardzo dużo witamin, a jeśli w odpowiedni sposób zbilansuje się dietę wegetariańską, to tak naprawdę jedyną witaminą, jaką trzeba przyjmować w tabletkach, będzie witamina B12. To bardzo ważne, gdyż witamina ta występuje w mięsie, a jej niedobory mogą grozić poważnymi konsekwencjami, więc warto o tym pamiętać (opakowanie stu tabletek witaminy B12 kosztuje jedyne 12 złotych).
Czuję się usatysfakcjonowana lekturą poradnika Vege na diecie. Uważam, że takie pozycje są potrzebne na rynku wydawniczym, by uświadomić ludziom, że diety wegetariańskie są bardzo zdrowe, kolorowe i – co najważniejsze – smaczne! Powody, dla których ludzie przestają jeść mięso, są różne: jedni zmieniają swoje nawyki żywieniowe ze względu na stan zdrowia, inni (jak w moim przypadku) ze względu na empatię skierowaną do zwierząt, a jeszcze inni – by do swojej diety wprowadzić lekkość i nowy smak. Warto coś zmienić, warto spróbować i otworzyć się na nowe doznania. Ja jestem przykładem na to, że dieta wegetariańska zmienia na lepsze – czuję się bardzo dobrze, moja waga się ustabilizowała, nie mam wyrzutów sumienia, które gryzłyby się z wartościami, jakie wyznaję. Wiem, że decyzja o zostaniu wegetarianką (a w przyszłości weganką), była najlepszą decyzją w moim życiu.
Polecam poradnik Vege na diecie wszystkim, którzy chcą coś zmienić w swoich nawykach żywieniowych, bo autorka w prosty sposób wyjaśnia, na czym polega taki rodzaj diety, daje mnóstwo wartościowych wskazówek. Ta pozycja nadaje się idealnie dla osób początkujących i szukających istotnych informacji. A co najważniejsze – udowadnia, że bez mięsa można jeść pysznie, lekko i kolorowo. Zachęcam do lektury!
Długo byłam wwege i to jeszcze w czasach, gdy nie było takich fajnych książek, a sojowe produkty zastępujące białko to były wtedy tylko kotlety, któe dopiero wchodziły na rynek. Fajnie, ze teraz świadomość jest większa.
OdpowiedzUsuńA z tymi kilogramami masz rację, ja byłam "większa" gdy mięsa nie jadłam, bo jadłam więcej mącznych potraw typu kluski, pierogi itd.