NAJNOWSZE

środa, 14 stycznia 2015

Nuda i banał w polskiej komedii

źródło
Dawno, dawno temu, nie za górami i nie za lasami, istniały takie czasy, w których Borys Szyc uznawany był za jednego z najlepszych młodych polskich talentów. Dziś znany jest głównie z tabloidów i występów w wątpliwej jakości komediach. Aktor nie potrafi uczyć się na własnych błędach i tak oto do kin trafiło nieśmieszne Dżej Dżej z nim w roli głównej.

Jeśli chcecie obejrzeć w kinie coś innego, do wyboru macie: baśniową Czarownicę, nową komedię twórcy Teda, czyli Milion sposobów, jak zginąć na Zachodzie, biograficzny Yves Saint Laurent, jeden z najlepszych debiutów 2014 r. Babadook, francuski Eastern Boys, dotykający tematu hiszpańskiej wojny domowej Gdy budzą się demony, rosyjski Gagarin oraz film o fanach motocykli Co nas kręci.




Czarownica
źródło
Czarownica była kiedyś dobrą i piękną dziewczyną. Jej beztroską młodość przerywa brutalna wojna, podczas której bohaterka walecznie broni własnej ojczyzny. Jednak zdrada, której doświadcza, zmienia jej czyste serce w kamień… Spragniona odwetu, rzuca klątwę na Aurorę, malutką córkę następcy tronu wrogiego królestwa.

Jeśli ktokolwiek bierze się za przeróbkę znanego wcześniej pomysłu, musi odświeżyć popularny temat, przefiltrować przez własną wrażliwość i przedstawić na nowo. Chociaż twórcy Maleficent dość mocno rozbudowali oryginalną historię, to oparli ją na tak wielkiej liczbie klisz i schematów, że oczywiste staje się, że nie zamierzali stworzyć filmu spoglądającego na bohaterkę w nowy, ciekawszy sposób. Całość zdaje się tak mało wiarygodna i pełna nielogiczności, że z góry wiadomo, iż przeznaczona została tylko dla najmłodszych.

Warstwa wizualna także nie robi jakiegoś specjalnego wrażenia. Zbyt dużo tu niepotrzebnych efektów specjalnych w scenach, które wyglądałyby tak samo bez nich. Fantastycznie wygląda tu tylko Angelina Jolie, która, niestety, nie ma zbyt wiele do zagrania.




Milion sposobów, jak zginąć na Zachodzie
źródło
Kiedy Albert, tchórzliwy hodowca owiec, wymiguje się od udziału w strzelaninie, rzuca go jego kapryśna dziewczyna. Tajemnicza nieznajoma, która właśnie przybywa do miasteczka, pomaga mężczyźnie odzyskać wiarę w siebie. Kiedy bohaterowie zaczynają mieć się ku sobie, w mieście zjawia się mąż kobiety, nałogowy przestępca, żądając zemsty. I oto Albert zostaje zmuszony do przetestowania ledwie odzyskanego męstwa.

Komedia w konwencji westernu to rzadki przypadek i możliwość oryginalnego wykorzystania mitu Dzikiego Zachodu. Seth MacFarlane, opromieniony sukcesem Teda, nie wykorzystał leżącego w pomyśle potencjału i nakręcił po prostu kolejną sprośną komedię, tyle że rozgrywająca się wśród mężczyzn z kapeluszami i strzelbami u boku. Za dużo tu momentów, w których śmiech (w zamierzeniu) ma być powodowany wydzielaniem z ludzkiego ciała różnego rodzaju substancji. MacFarlane może i nigdy nie był fanem subtelnego dowcipu, ale jego poprzednie dokonania przynajmniej śmieszyły. 




Yves Saint Laurent
źródło
Paryż, 1957 r. Niezwykle nieśmiały i nadwrażliwy Yves Saint Laurent tworzy swoją pierwszą kolekcję dla renomowanego domu mody Dior. Skutek jest olśniewający – cały Paryż pada u stóp 21-letniego projektanta. Podczas pokazu Yves poznaje miłość swojego życia; od tego momentu pasja będzie przeplatała się z cierpieniem miłosnym, a rozkoszne momenty – z okresami zwątpienia.

Nie tylko Francuzi kochają Yves Saint Laurenta, ale to oni ostatnio eksploatują historię projektanta do potęgi – najpierw w filmie dokumentalnym sprzed kilku lat, teraz w aż dwóch biografiach w tym samym roku. Niedawno temu do polskich kin wszedł Saint Laurent w reżyserii Bertranda Bonello, wcześniej jednak mieliśmy okazję zapoznać się z wersją Jalila Lesperta. Miejmy nadzieję, że Bonello nie powtórzył licznych błędów Lesperta. Jego Yves Saint Laurent to standardowa biografia, realizująca jej wszystkie dawno określone schematy, jak i powielające wciąż te same błędy. Zamiast skupić się na jednym etapie z życia projektanta, scenarzyści kreślą jego cały życiorys, nie skupiając się dogłębnie na żadnym z momentów jego kariery. Dodatkowo reżyser tak naprawdę nie pokazuje, na czym polegała wielkość artysty, skupiając się na dość oklepanych perypetiach miłosnych. Mimo wszystko dzieło Lesperta nie jest filmem bardzo złym – sprawdza się przede wszystkim jako klasyczna biografia, z ładnymi widokami i przyjemną dla ucha muzyką.




Babadook
źródło
Matkę oraz jej sześcioletniego synka nawiedza nocą dziwny, tajemniczy stwór. Czy to zagadkowe zjawisko jest realne, czy stanowi tylko wynik pogłębiającego się wyobcowania i psychozy bohaterów?

Babadooka łatwo można nie zauważyć, przeglądając kinowy repertuar i przyjmując ten australijski horror za typowy kiepski straszak, jakie goszczą zazwyczaj w kinach. Nie dajcie się zwieść, film ten stoi bowiem o przynajmniej kilka klas wyżej. Debiutantka Jennifer Kent zdaje sobie sprawę, co stoi za sukcesem horroru, i tworzy sugestywną, tajemniczą atmosferę. Najczęściej boimy się nie tego, co pokazane z detalami, ale tego, czego nie widzimy lub jesteśmy niepewni. Zagadka, czy Babadook istnieje naprawdę, czy jest odbiciem alienacji postaci, napędza widzom niemałego stracha. Wspomagany jest on poprzez stare dobre sztuczki, takie jak sekretne szmery czy odbicia nieznanego pochodzenia. Kent korzysta z klasyki kina, by wytworzyć niepokojący nastrój i utrzymać widza w ciągłej niepewności. Wspomagana jest przy tym doskonałą pracą operatora Radosława Ładczuka. 




Eastern Boys
źródło
Pochodzą z całej Europy Wschodniej. Najstarszy z nich może mieć najwyżej 25 lat, wiek najmłodszego pomińmy milczeniem. Całe dnie spędzają, włócząc się po francuskim dworcu Gare du Nord. Mogą być męskimi prostytutkami. Daniel, mężczyzna w średnim wieku, nie może oderwać wzroku od jednego z nich – Marka. W końcu zaczepia chłopaka, który zgadza się przyjść do jego mieszkania. Daniel nie zdaje sobie sprawy z tego, co się za chwilę wydarzy.

Robin Campillo dzieli swoją opowieść na rozdziały różniące się od siebie przyjętą konwencją. Zaczyna od niemal dokumentalnej obserwacji, przechodzi przez obrazową medytację, aby zakończyć zwyczajowym romansem. Reżyserowi nie udaje się jednak wygrać tych gatunków. Film przepełnia nuda, a scenariusz zapełniony jest nielogicznymi rozwiązaniami i papierowymi postaciami, które potrafią zaciekawić tylko dzięki dobrej grze aktorskiej. Bardzo mało jak na zwycięzcę nawet pozakonkursowej sekcji na festiwalu w Wenecji.




Gdy budzą się demony
źródło
Dziennikarz Robert Torres wyrusza w podróż do Hiszpanii. Ma się tam spotkać ze swoim ojcem, ale przede wszystkim będzie szukał materiału do nowej książki o Josemaria Escriva, założycielu Opus Dei. Okazuje się, że ojciec bohatera był w dzieciństwie najlepszym przyjacielem Escrivy. Jak to się stało, że jeden z nich wybrał drogę kapłaństwa, a drugi zaangażował się w wojnę domową? Robert jest bliski odkrycia zaskakującej prawdy…

Film Rolanda Joffé’a trafił do naszych kin po trzech latach od powstania i nie wzbudził szerokiego odzewu wśród polskiej publiczności. Ci, którzy na Gdy budzą się demony się udali, podzielili się dwa obozy: zarzucających filmowi propagandowe zobrazowanie wojny domowej w Hiszpanii oraz wprost nim zachwyconych. Czy film jest przerysowany i teatralny, czy wzruszający i piękny, tego musicie dowiedzieć się sami. Uprzedzam tylko, że przeciwników tego dzieła jest nieco więcej.




Dżej Dżej
źródło
Jerzy urozmaica sobie życie, nadając martwym przedmiotom cechy ludzkie. Nie spodziewa się, że dzięki temu odnajdzie miłość swego życia. Carmen jest wyjątkowa. Chce, żeby mężczyzna był tylko jej i traktował ją jak księżniczkę. Marzą się jej dalekie wędrówki. To ona prowadzi, zna każdą trasę na świecie i nie pozwoli, żeby ktoś nią rządził. Do czego jest zdolny zakochany mężczyzna, jeśli jego ukochana to tak wymagająca "kobieta"?

Wstępny opis tej nowej polskiej produkcji przywodzi na myśl świetną Oną z zeszłego roku, stoi jednak o kilkanaście poziomów niżej od filmu Spike’a Jonzego. Skracając: film trzyma poziom standardowej rodzimej komedii. Mamy więc i czerstwe, od dawna nieśmieszne dowcipy, i kompletne niewykorzystanie dobrych aktorów, i bezładną plątaninę wątków. Szkoda przede wszystkim Borysa Szyca, który kiedyś był wielkim objawieniem polskiego kina, a teraz jest synonimem obciachu i głupkowatości. Jego obecny wizerunek idealnie wpasowuje się w tę naprawdę słabą i źle napisaną komedię.




Gagarin
źródło
Trwa zimna wojna. Wyścig zbrojeniowy USA i ZSRR sięga zenitu. Dwa państwa zaciekle rywalizują o to, które z nich pierwsze wyśle człowieka w przestrzeń kosmiczną. Spośród dwóch tysięcy najlepszych radzieckich pilotów zostaje starannie wyselekcjonowana dwudziestka. 12 kwietnia 1961 r. z kosmodromu Bajkonur startuje statek kosmiczny Wostok 1. Na pokładzie przebywa Jurij Gagarin, pierwszy człowiek, któremu udało się polecieć w kosmos.

Gagarin to film zrobiony przez Rosjan i przeznaczony głównie dla Rosjan. Wybiera on bowiem jednego tamtejszego bohatera i na jego podstawie ukazuje, jak szlachetnymi obywatelami są nasi sąsiedzi. Prosty cel wzmocnienia narodowej dumy udaje się znakomicie, problem w tym, że dla nie-Rosjan będzie to zbyt propagandowy przekaz. Owszem, kino amerykańskie od zawsze opiera się na typowych opowieściach o herosach, ale robi to przeważnie w lepszym tonie, w którym nie przeszkadzają pretekstowe dialogi i nieskazitelni bohaterowie.




Co nas kręci
źródło
Film o pasji zwykłych ludzi zakochanych w dwóch kółkach, ale także o historii motocyklizmu z migawkami trójkołowych pojazdów, pierwszych cafe racerach i wyścigu Daytona 200. Fani motocykli opowiadają o tym, co ich kręci, niezależnie od wieku, płci czy wykonywanego zawodu.

Reżyser Bryan H. Carrol nie miał, niestety, dobrego pomysłu na swój reżyserski debiut. Próbował sklecić zwarty dokument z krótkich fragmentów kilkudziesięciu wywiadów z pasjonatami motocyklizmu. Przez ten zabieg sprowadził film do wyliczanki banałów (co nas kręci? – wolność, pasja, wiatr we włosach), dodatkowo wyśpiewanej w pełnym patosu, amerykańskim stylu. O ile lepiej byłoby, gdyby autor skupił się na kilku przypadkach zapaleńców. Zamiast tego wtrąca zbyt wiele taniego sentymentalizmu i oczywistych frazesów.




Share:

Prześlij komentarz

Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.

 
Wróć na górę
Copyright © 2014 Essentia. Design: OtwórzBlo.ga | Distributed By Gooyaabi Templates