źródło |
Czy zdarzyło wam się kiedyś trafić na dwie takie same okładki? Mnie owszem.
Blogerzy od pewnego czasu bardzo często poruszają ten temat, jednak niewiele takich spraw w ogóle trafia do sądu.
Oburzyło was to?
Tak?
Naprawdę myślicie, że wykorzystanie takich samych okładek narusza prawo autorskie?
Cóż… jest to naprawdę skomplikowany i bardzo delikatny temat.
Paulo Coelho – 2006 rok
Michał Batory – 2009 rok
|
|
Dlaczego wyglądają tak, a nie inaczej? Obie książki zostały wydane w wydawnictwie Drzewo Babel. Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z plagiatem, ale wcale go tam nie ma. Michał Batory jest jednym z najbardziej cenionych plakacistów na świecie. Od 1995 roku tworzy wizualną oprawę dla tego wydawnictwa. Tak więc ma zarówno autorskie, jak i majątkowe prawa autorskie do słynnych ust. W swojej książce Grafika emocjonalna mógł wykorzystać okładkę z książki Paula Coelha, gdyż na to pozwalała mu umowa.
Parkey Blue Try me – marzec 2010 roku
Niektóre obrazy czy zdjęcia mogły zostać umieszczone w tzw. banku zdjęć. Co prawda większość z licencji nie zezwala na wykorzystanie komercyjne, ale niektóre – owszem. Istnieje również problem z tzw. dziełami inspirowanymi. W niektórych przypadkach mamy prawo wykorzystywać elementy twórczości innego autora.
źródło |
Tak więc graficy, jeśli nie przekażą komuś swoich autorskich praw majątkowych, mogą sami korzystać z przygotowanej przez siebie grafiki. Co więcej, w przypadku gdy umowa tego nie zakazuje, mogą sprzedać swoją pracę kolejnej osobie. Nie mamy wtedy do czynienia z plagiatem.
Nie jest nim również zakupienie grafiki przez kilka osób w banku zdjęć. To od wydawców zależy, w jaki sposób dbają o swoje okładki, przyznaję jednak, że czasem jest to wręcz zabawne.
W prawie autorskim istnieje pojęcie utworu inspirowanego. Jest to taki przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, do którego stworzenia autor został pobudzony dziełem innego autora. Utwór inspirowany musi nawiązywać do dzieła oryginalnego w sposób niewykorzystujący jego elementów twórczych. Wynika to z tego, iż sam utwór zainspirowany ma być niezależny i również podlegać ochronie prawnoautorskiej.
źródło |
Do stworzenia utworu inspirowanego nie jest potrzebna zgoda twórcy oryginału. Istnieje więc taka możliwość, że autor dzieła oryginalnego nawet nie wie, iż powstał utwór inspirowany. W dokładnym stwierdzeniu tego, co jest, a co nie jest dziełem inspirowanym, niekoniecznie pomaga Sąd Najwyższy. W jednym z wyroków stwierdził, że: dany utwór można określić jako inspirowany w momencie gdy po twórczym przetworzeniu elementów dzieła pierwotnego o charakterze utworu inspirowanego decydują jego własne, indywidualne elementy (I CR 104/72). Niezbyt dokładne uregulowanie tej kwestii powoduje, że jeśli radzimy sobie np. z parodiami czy pastiszami, to już niekoniecznie jest to proste w przypadku grafiki. Trudno bowiem stwierdzić, czy samo zamazanie tła za postacią i umieszczenie jej w innej scenerii jest już elementem twórczym, czy jeszcze nie. Myślę więc, że na problem (prawie)identycznych okładek nie da się wypracować jednego unikatowego rozwiązania.
źródło |
Ja sama nigdy jakoś nie zwróciłam uwagi na to, ale widziałam parę podobnych okładek... Po prostu graficy nie mają pomysłu i używają innych jako "inspiracji". Gdyby jeszcze coś fajnego zrobili z tych zdjęć, a tu takie okropieństwo! Widać to porównując okładki "Try Me" i "tweenty weeks"...Jak wydawnictwo nie wstydzi się wydać takich książek? Gdyby grafik chciał i umiał, to zrobił, by tak, że nikt by się nie czepiał tego, że użył takie samo zdjęcie jakie jest na innej okładce, ale jak widać nie każdemu zależy na tym, by się czymś wyróżnić...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
RosePerdu-books.blogspot.com
Ja jakoś również nie zwracałam na to uwagi, podobnie jak poprzedniczka, ale kiedy ukazałaś to bliżej... No jestem zaskoczona.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem, co takiego fajnego jest w takich samych okładkach. Po prostu zero oryginalności, a szkoda, bo czasami nie tylko sama opowieść porusza, lecz też okładka.
OdpowiedzUsuń