źródło |
Spokojnie, nie zamierzam was w tym
poście zanudzać terminami prawniczymi, wręcz przeciwnie. Chciałabym tylko
pokazać – na przykładzie kilku książek mojego ulubionego autora, Johna Grishama
– że proces amerykański różni się od naszego. Obiecuję, że wbrew nazwie cyklu
nie przytoczę żadnego paragrafu. Ograniczę się do kilku zasadniczych różnic.
1 lipca 2015 roku w Polsce radykalnie
zmienił się Kodeks postępowania karnego. Myślę, że nawet jeśli prawo
niekoniecznie was interesuje, to tej zmiany nie dało się przeoczyć. Jeszcze
zanim do nowelizacji doszło, zaczęła krążyć opinia, iż polski proces karny
zamieni się w amerykański. Myślę, że to niezbyt trafne stwierdzenie.
źródło |
Warto wspomnieć, że wyróżniamy kilka kultur prawnych, głównymi są: civil law (obowiązuje u nas) i common law (obowiązuje w USA). Nie będę was w to głęboko wprowadzać, ale chciałabym, żebyście wyłapali jedną najistotniejszą różnicę. Jeśli ktokolwiek z was czytał Niewinnego Johna Grishama, od razu powinien to zauważyć. W przypadku amerykańskiego systemu prawnego sąd orzekający w sprawie jest związany tzw. precedensem. Jest to orzeczenie sądu tej samej bądź wyższej instancji wydane w innej sprawie. Oznacza to, że każda ze stron może powołać się na precedens w celu udowodnienia swoich racji, a sąd nie może zaprotestować, np.: w roku 1956, w sprawie Bishop versus Stany Zjednoczone, Sąd Najwyższy orzekł, że skazanie osoby niezdolnej do czynności prawnych unieważnia cały proces. Ron, bohater książki Grishama, był osobą niepoczytalną, a mimo to sąd skazał go na karę śmierci. Wystarczyło, że w apelacji został podniesiony precedens z 1956 roku poparty odpowiednimi dowodami, i proces musiał zostać unieważniony. Niedziwne więc, że zarówno prokuratorzy, jak i adwokaci przed każdą rozprawą szukają precedensowych wyroków, które mogliby zastosować na swoją korzyść. W Polsce, jak – mam nadzieję – zauważyliście, jest zupełnie inaczej. Sądy często sugerują się orzeczeniami innych sądów, ale żaden nie jest związany orzeczeniem innego. Oczywiście jest kilka wyjątków od tej zasady, jednak nie zmienia to faktu, że nie mamy do czynienia z wyrokiem precedensowym, wiążącym inny sąd. Adwokaci i prokuratorzy niezwykle rzadko powołują się na orzeczenia innych sądów, a nawet jeśli – to nie są one wiążące dla tego, który orzeka w danej sprawie.
źródło |
Jeśli znacie Czas zabijania, książkę lub film, to na pewno zwróciliście uwagę na mowę końcową Jake’a Brigance’a. W zasadzie była ona istotna dla sprawy, którą prowadził. Nie odwoływał się w niej do paragrafów, nie przytaczał żadnych precedensów, po prostu opowiedział w niezwykły sposób to, co się naprawdę wydarzyło. W naszej polskiej rzeczywistości, wbrew temu, co widzicie w programach typu Sędzia Anna Maria Wesołowska, mowy wyglądają inaczej. Nie wyobrażam sobie, żeby prokurator lub adwokat (w standardowej sprawie) przemawiali przez ponad 30 minut, a w swojej mowie nie zawarli żadnej podstawy prawnej. To nie do pomyślenia.
źródło |
Ława przysięgłych to książka, która w
doskonały sposób ukazuje, że sędziowie przysięgli niekoniecznie działają dla
dobra wymiaru sprawiedliwości. Co prawda, w tej powieści mamy do czynienia z
procesem cywilnym, ale w tym wypadku to nie ma znaczenia. W Stanach sędziowie
ławy przysięgłych mają decydujący wpływ na kształt wyroku. Są to zupełnie inne
realia. Nikt nie powinien wpływać na jej decyzję, jednak czy jest to możliwe?
Grisham w swojej powieści ukazuje cały proces werbowania przysięgłych. Ich
potencjalny wybór, sztuczki, do jakich posuwają się strony procesu, ale także
to, jak łatwo obejść system. Wystarczy para młodych ludzi, z których jeden
trafia do ławy przysięgłych. Nie przeszkadzają im żadne zabezpieczenia
wymyślane przez sędziego, konsekwentnie realizują swój plan, zwodząc to
oskarżonych, to pozywających. W Polsce, wbrew temu, co myślą niektóre osoby,
taka sytuacja jest niemożliwa. Myślę, że jest to najbardziej znacząca różnica
pomiędzy polskim a amerykańskim procesem karnym. Ławnik jest niezawodowym
członkiem składu orzekającego, stanowiącym czynnik społeczny w wymiarze sprawiedliwości.
Jego głos podczas narady i głosowania nad wysokością wyroku ma taką samą wagę
jak głos sędziego. Jednak to nie ławnicy wydają wyrok w sprawie, ale sąd. Sam
fakt brania udziału w naradzie i głosowaniu nie stawia go na równi z sędzią
zawodowym.
Mam nadzieję, że w tych kilku
prostych słowach udało mi się pokazać trzy najważniejsze różnice pomiędzy
polskim a amerykańskim procesem karnym. Wiem również z doświadczenia, że prawie
każdy obywatel naszego państwa wie, jak wygląda proces amerykański, dzięki
filmom i książkom, nie ma jednak pojęcia, jak to jest w naszym kraju.
Przypominam więc, że każda pełnoletnia osoba może uczestniczyć w procesie jako
widownia.
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.